sobota, 13 lutego 2010

Wychowywać do tradycji


Według słownikowej definicji, tradycja to przekazywanie z pokolenia na pokolenie treści kultury, takich jak: obyczaje, poglądy, wierzenia, sposoby myślenia i zachowania, normy społeczne, uznane przez zbiorowość za społecznie doniosłe dla jej współczesności i przeszłości. Definicja ta określa więc nam dwie kategorie czasu, z którymi związana jest tradycja. Wyrasta ona z przeszłości i jest kulturotwórczym fundamentem współczesności. 

Współczesność, w której wychowuje się młode pokolenie, nie stanowi czasu neutralnego. Powszechne procesy globalizacji determinują dziś podstawowe linie wychowawczego działania. Wydaje się częstym przypadkiem, że młodzi ludzie zbyt łatwo i bez głębszego zastanowienia się nad swoimi korzeniami, dziedzictwem z którego wyrastają, przyjmują modne i popularne wzorce obce kulturze, z której wyrośli. Taki stan rzeczy sprawia, że z czasem to co tradycyjne staje się dla młodych ludzi nieznane i nieakceptowane. Są zagubieni w kosmopolitycznym świecie, który ich otacza.


Co zatem zrobić, aby zminimalizować to zjawisko? Wydaje się, że dzisiaj w związku z takimi wydarzeniami, jak chociażby wstąpienie Polski do Unii Europejskiej, masowa emigracja zarobkowa młodzieży do krajów zachodnich, brak pogłębionej wiedzy młodego pokolenia na temat historii, tradycji i chrześcijańskich korzeni polskiego narodu, szczególnym wyzwaniem staje się wychowanie do tradycji.

Dom rodzinny przestrzenią wychowania do tradycji

Na samym początku naszych krótkich rozważań trzeba zadać pytanie, od kogo zależy, czy młody człowiek pozna tradycje i z jakim to się stanie nastawieniem? Odpowiedź natychmiast narzuca się sama: od osób, z którymi przebywa najwięcej, z którymi związany jest emocjonalnie, i które na tę sferę życia zwracają uwagę. Przede wszystkim zależy więc od wychowania w domu rodzinnym. To rodzina jest przestrzenią, w której dokonuje się wprowadzenie młodego człowieka w zakres kultury i świadomego życia w społeczeństwie. Zwłaszcza, że lansowane obecnie w szkołach programy, w których ogranicza się edukację historyczną i humanistyczną, nie przychodzą nam w tym zakresie z pomocą.

Niezwykle ważne staje się zatem kolejne pytanie, czy w naszych rodzinach staramy się przestrzegać charakterystycznych dla polskiej kultury tradycji? Odpowiedzi na nie musi udzielić sobie sam każdy z nas. Wedle starej maksymy łacińskiej „Verba docet, exempla trahunt", nie wystarczy młodych ludzi tylko pouczać, trzeba w praktyce wytrwale dawać świadectwo przywiązania do naszych tradycji. Sposobności ku temu życie niesie wiele.

Święta okazją wychowawczą

Dobrą okazją wychowawczą ku tradycji jest rodzinne przeżywanie świąt. Pedagodzy zauważają, że obok języka jednym z ważnych elementów wiążących grupy społeczne są właśnie zwyczaje i obyczaje świąteczne. Tradycja leży u ich podstaw. Kultywowanie świątecznych zwyczajów daje dużą wartość wychowawczą i kulturową. Szczególnego znaczenia tradycje świąteczne nabierają w procesie wychowania dzieci. Jak mówią specjaliści, dla dzieci „obchodzenie świąt z zachowaniem odpowiednich zwyczajów jest przejawem naturalności środowiska wychowawczego, a zarazem pamięć ich rejestruje to, jako wydarzenie wyjątkowe. Jeśli owe silne wrażenia z dzieciństwa są wzmacniane powtarzaniem się w określonych odstępach czasu, to nabierają cech zjawiska względnie trwałego, stwarzają poczucie ciągłości w czasie. Pojawia się dzięki nim przywiązanie do określonych zwyczajem zachowań, a także potrzeba ich przestrzegania”. Nie przypadkowo właśnie do przeżyć związanych ze świętami odwołujemy się w dojrzałym wieku, wspominając swoje dziecięce lata.

Kościół nośnikiem tradycji

Historia zadecydowała o tym, że w Polsce nośnikiem i zarazem strażnikiem narodowych tradycji stał się Kościół. Odwołują się do nich nawet ludzie nie wierzący, zwłaszcza do tradycji związanych z kościelnymi świętami. To co stanowi Polską kulturę przetrwało wszystkie dziejowe wichry i burze właśnie w Kościele. Często przypominał o tym podczas swoich pielgrzymek do Ojczyzny papież Jan Paweł II. Mimo tych oczywistych faktów, tendencje próbujące podważyć chrześcijańskie korzenie naszego narodu, a w szerszym wymiarze chrześcijańskie korzenie Europy, wciąż nabierają na sile. Kultywowanie tradycji w sensie wychowawczym staje się w ich kontekście swoistą walką o to, co stanowi Polskę i Europę. Aby zachować w kolejnych pokoleniach naszą tożsamość trzeba dzisiaj młodym ludziom mówić bardzo odważnie o chrześcijańskich korzeniach cywilizacji, w której realizują swoją życiową drogę.

Specyfika polskiej historii staje się dla nas w tym względzie szczególnym zobowiązaniem. Wychowawczą misję Polski w relacji z innymi państwami Europy dostrzega papież Benedykt XVI. Mówił o tym bardzo wyraźnie podczas swojej pielgrzymki do naszej Ojczyzny. Wielu próbowało wówczas uczynić z tego wydarzenia sentymentalną podróż do miejsc związanych z życiem Jana Pawła II. Tymczasem Ojciec Święty niezwykle czytelnie nawoływał nas, do podjęcia wraz z nim krucjaty XXI w., która przywróci Europie świadomość jej chrześcijańskich korzeni. To przykład przywiązanych do tradycji Polaków, których w krajach europejskich dzisiaj pełno, może stać się najlepszą katechezą dla zlaicyzowanego społeczeństwa europejskiego.

Odważnie wychowywać do tradycji

Czy identyfikacja z tradycją może stać się dla młodych ludzi atrakcyjną propozycją? Wydaje się, że tak. Obserwując młode pokolenie Polaków wbrew pozorom można znaleźć wiele przykładów, które świadczą o tym, że wyniesione z rodzinnych domów zwyczaje, przywiązanie do wartości, nie są wstydliwie przez nich ukrywane, a wręcz są w niektórych przypadkach bardzo eksponowane i traktowane jako powód do dumy.

Dyskusje na temat przywiązania do tradycyjnych wartości toczą się m.in. na internetowych portalach. Zbierając materiał do swojej wypowiedzi o wychowaniu do tradycji przejrzałem ich wiele. Napawają optymizmem. Pojawiają się m.in. głosy takie, jak anonimowego internauty z Gliwic, który na jednym z forów napisał: „Ja w poszanowaniu tradycji robię znak krzyża na chlebie, całuję kiedy spadnie chleb na ziemie, robie znak krzyża przechodząc koło kościoła, uklęknę kiedy na ulicy mija mnie ksiądz z posługą. Dla mnie to też wklejanie zdjęć to albumu, pamiątki przechowywane z dzieciństwa.... takie przenoszenie z dziada pradziada wiele rodzinnych przedmiotów.... szukania swoich krewnych.... to także wiąże się z tradycją -rodziną tradycją, którą kolejne pokolenie przekazuje następnemu”. Na innym forum znalazłem wypowiedź młodego człowieka z Grabowa n. Prosną : „Patriotami są rodzice, którzy wychowują swe dzieci w poszanowaniu do tradycji i historii. Ci, którzy czasami zapalą znicz na pomniku. Głosujący w wyborach. Pamiętający o świętach narodowych. Dbający o Małą Ojczyznę.”

I jeszcze jeden przykład z pielgrzymkowego szlaku z Suwałk do Ostrej Bramy. Wiedzie przez Wileńszczyznę. Tu przebywając z ludźmi, którzy witają pątników, można nauczyć się patriotyzmu i wierności polskiej tradycji. Wszystko zdaje się mówić o Polsce. Malownicze wioski, pola, przydrożne kapliczki i zabytkowe świątynie. Cmentarze, na których zmarli z nagrobków „proszą o westchnienie i zdrowaśkę”. Młodzież naszej pielgrzymkowej salezjańskiej grupy, podjęła w ramach wolnych dyskusji przy mikrofonie temat zachowywania polskich tradycji i zwyczajów. Rozpętała się piękna dyskusja. Najbardziej uderzył mnie głos 19 – letniej dziewczyny z Warszawy. Powiedziała, że nie rozumie swoich rówieśników, którzy bezmyślnie poddają się modzie przychodzącej do nas z zagranicy. Po co nam helloween, tak bardzo lansowany w polskich szkołach – wołała. Mamy przecież przepiękne tradycje związane ze świętem zmarłych, kiedy całe rodziny spotykają się przy grobach swoich bliskich. Nauczyciele, zdaniem naszej pielgrzymkowej siostry, powinni raczej prowadzić dzieci na cmentarze i uczyć troski o zaniedbane groby, albo groby bohaterskich polskich żołnierzy, którzy za Ojczyznę oddali życie, niż lansować z zupełnie niezrozumiałych względów amerykańskie święto duchów. Po co nam walentynki, ciągnęła dalej dziewczyna, mamy przecież w Polsce Noc Świętojańską, podczas której panienki puszczają wianki po wodzie, a sprytni kawalerowie je wychwytują. W tę noc tańczyć można przy ogniskach do samego rana. Słuchając tej 19 – latki poczułem się dumny, że mamy taką młodzież.

Tradycji nie trzeba się bać. Przekazana w atrakcyjnej formie może i dzisiaj zachwycić młodego człowieka. Z odwagą potrzeba nam dzisiaj przywrócić jej należne miejsce w społeczeństwie. Potrzebne jest z naszej strony odpowiednie wsparcie dla wszystkich osób, które chcą swoją pracą prowadzić wychowanie młodzieży w odpowiednim kierunki. Winniśmy się nawzajem wspierać i umacniać w przekonaniu, że kolejne pokolenia przekażą swoim następcom to, czego my uczyliśmy się od naszych dziadków.

ks. Jarosław Wąsowicz SDB

Źródło: J. Wąsowicz, Wychowanie w tradycji, „Magazyn Salezjański Don Bosco”, nr 5 (2009), s. 4 -5.

16 komentarzy:

  1. Brawo Jarku!
    Masz rację, żeby od młodych wymagać, to należy ich wprzódy nauczyć, dać przykład. Nie wystarczy powiedzieć - idź na mszę, trzeba samemu regularnie uczestniczyć we mszy. Trzeba samemu stać na baczność kiedy grają Hymn Polski czy Rotę, żeby nasze dzieci też tak się zachowywały.
    Ja do dzisiaj pamiętam mojego tatę jak ze łzami w oczach, stojąc na baczność śpiewał w Kościele "Boże coś Polskę". Pamiętam jak stawał na baczność przed telewizorem jak grali "Jeszcze Polska nie zginęła...".
    I pamiętam wiele, wiele innych rzeczy, których nauczyli mnie moi rodzice: robienie znaku krzyża na chlebie, przyklękanie przed Najświętszym Sakramentem na ulicy, gdy ksiądz szedł do chorego. Śpiewanie przez mamusię pieśni legionowych każdego 11 listopada i 3 maja - "Witaj maj, 3 Maj dla Polaków błogi raj", w czasach gdy za śpiewanie tych pieśni miało się problemy.
    Wiem również, że nie należy się złościć na młodzież, że tego nie robi. Nie miał kto ich tego nauczyć. Mamy wspaniałą młodzież. Jak "nie tak" się zachowują wystarczy im spokojnie wytłumaczyć. Nie zdażyło mi się, żeby nie powiedzieli przepraszam. Ostatnio doświadczyłam tego podczas koncertu w Krakowie 5 lutego, gdy śpiewaliśmy Rotę.
    Naszą młodzież i nasze dzieci należy kochać, dawać im dobry przykład i spokojnie wychowywać.
    Wówczas zbierzemy dorodne owoce. Wiem co piszę. Każdego 6 sierpnia, to w większości młodzi ludzie wychodzą z Krakowskich Błoń szlakiem I Kadrowej. Na koncercie De Press w Rotundzie cała sala młodych ludzi skandowała "Precz z komuna" - aż miło było słuchać.
    Jeszcze raz gratuluję artykułu. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ksiądz - popieram Ciebie w całej rozciągłości! Szacun za artykuł....! A teraz coś z innej beczki - czy moglibyście opublikować w Waszym blogu to co jest pod tym linkiem: http://wiadomosci.onet.pl/1598716,720,1,kioskart.html

    Wielu młodych i nie tylko - nie wie co nosi a potem lądują u egzorcysty....Bardzo mnie ten artykuł poruszył - niech on będzie przestrogą....Onet rzadko publikuje coś tak wartościowego ale w tym wypadku - trzeba to puścić jeszcze w jakimś innym miejscu żeby ludzie w końcu zrozumieli, że okultyzm to nie zabawa, a Szatan jest realnym bytem....o rety....ale wywód mi się zrobił...Mea Culpa - przepraszam ale musiałam to napisać.

    Pozdrawiam ekipę bloggerów, a księdzu zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zuza, przyjęliśmy zasadę, że nie zamieszczamy blogu tekstów, których nie jesteśmy autorami lub nas nie dotyczą personalnie. Obiecuję jednak, że w najbliższym czasie postaram się coś na interesujący Cię temat napisać, z przykładami z salezjańskich szlaków. Pozdrawiam!
    ks. Jarek

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko co tu jest napisane jest jak najbardziej trafne, ale...

    ...jest rodzina, tradycyjna, katolicka z tych ziem i częsciowo zza Buga, ale od zawsze polska rodzina. Jest Ojciec, Matka i trzech synów, oraz dwie babcie. Tp jest to pod czym rozumiem słowa "najblizsza rodzina".
    Rodzina zbiera się na niedzielnym obiedzie i zaczyna rozmawiać na tematy bardzo różne, ponieważ jest to rodzina świadoma politycznie i kulturowo, tematy schodzą zawsze na tor polityczny, kulturowy i religijny . Ojciec najmłodszemu z synów stara się tłumaczyć aby wrócił na łono kościoła, bo to jest wartość i to prowadzi do zbawienia, młodszy syn pyta: "A w czyj kościół mam wierzyć tato ijakie wyznawać wartości? Czy mam wierzyć w kościół księdza Rydzyka, który jest z dala od dialogu z kimkolwiek kto nie poiera w 100% tego co głosi on ijego radio? Czy mam wierzyć w kościół Ks. Tishnera, w kościół biskupa Życińskiego, czy prałata Jankowskiego? W jaki koścół mam wierzyć tato, bo jest ich wiele? Czwarty z wspołzałożycieli tego bloga napisał za Cejrowskim że nie będzie wspólnej POlski, nie chce jej tworzyć z Jaruzelskim i innymi "komuchami". Najmłodszy syn mówi że nie będzie wspólnego kościoła, bo nie wie kto go tworzy i kto ma rację...?
    Syn we średni, choć wierzy w Boga i chodzi do kościoła, pyta znowu ojca czy odpowie młodszemu bratu czy da przykład za którym powinien podążać młody człowiek? "Wiemy że człowiek powinien być uczciwy tato, wiemy że nie wolno kraść, wiemy że czym jest nasz kraj i jakie są nasze korzenie, wiemy że mamy pomagać tym którzy sami bronić się nie mogą, dawać prace ludziom którzy potrzebują jej nawet kiedy my mamy jej mało, to wszystko wiemy od Ciebie, ale zdaje się że nie ma o tym pojecia znakomita większość hierarchów kościoła. Potrafią po trzykroć kłamać prosto w oczy swoim rodakom, potrafią zbierać pieniądze, które nie trafiają na ratowanie "czegoś tam, a czegoś", stawiają ołtarze za miliony przed którymi aż trudno się modlić od przepychu, który kłuje w oczy. Tato, gdzie są te wartości? Do którego kościoła jest chodzić najlepiej?
    Trzeci syn ma żonę i trójkę wspaniałych dzieci, chyba już nie ma czasu na zadawanie tak wielu pytań, ale siedzi i myśli i widać u niego zakłopotanie, bo rozważa co powie swoim dzieciom kiedy one dorosną i mając otwarte głowy, będą musiały wysłuchiwać nawoływań z różnych stron, i przyjdą i spytają się o to samo za pare lat..."Tato, dlaczego mam się "sfrajerzyć" uczciwością skoro znowu jakiś ksiądz z jakiegoś kościoła zrobił "to, a tamto".

    Teraz ja mam pytanie do księdza, autora tego tekstu. Jak się ma pisanie o wartościach naszego narodu, naszej kultury i wiary na tle zdjęć kibiców Lechii Gdańsk, którzy niegdyś uchodzili za najgorszych w Polsce, których sam miałem okazję posłuchać parę lat temu , jak "wysoką polszczyzną", zaśpiewali uczestnikom targów dominikańskich, "Arka Gdynia k...a świnia !!!". Co to własćiwie ma znaczyć, Ci ludzie na trybunach bardziej wierzą w to co myślał Hitler o żydach niż w polskość. Wiem o czym mówie, ponieważ na codzień mam doczynienia z człowoekiem, który działa w szeregach drużyny futbolowej i też mi mówi o wartościach polskich, jednocześnie myśląc w sposób nieomal neofaszystowski. Najmłodszy syn rodziny znowu znajdzie stronę taką jak ta i spyta się "Tato, który z nich jest godzien naśladowania?"
    Co ja mam na to odpowiedzieć ? Jaką dać alternatywę na to przeklęte Haloween i dzień Świętego Walentego? Bo alternatywy chrześcijańskie się spaliły, w ciągu ostatnich 10 lat kościół w Polsce dał taką plamę, że liczy chyba tylko na niepamięć zbiorową swoch uczestników, ale pamięć zbiorowa trwa w ludziach od ich narodzin po samą śmierć, to widać po sonadażach i odpływie ludzi z kościoła. Dobrze jest jak młodzież pyta bo myśli, ale najgorsze jest jeżeli w swojej uczciwości nie mogę pokazać przykładu godnego naśladowania, a Ci którzy mieli nim być niszczą swoimi działaniami pracę rodzicielską.
    Ponawiam wszystkie pytania księże, sam tracąc wiarę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem kiedy ksiądz Jarek będzie na necie, ale ja bardzo chcę Ci odpowiedzieć na część Twoich pytani młody i bardzo inteligentny człowieku. Dobrze, że zadajesz takie pytania, to świadczy, że myślisz. Polsce są potrzebni młodzi, myślący ludzie.
    Mam już bardzo dużo lat. Mam za sobą wiele lat pracy w szkole na terenie Nowej Huty (mam nadzieje, że ta nazwa coś dla Ciebie znaczy), z klasami tylko męskimi. I takich pytań jak Twoje miałam setki. Na wiele z nich musiałam sama szukać odpowiedzi, bo wśród księży nie było takiego, który by dał radę (ks. Jarek da, to wiem). I opowiem Ci, nie jak ksiądz, ale jak osoba świecka, która wiele doświadczyła, właśnie w tym miejscu o nazwie Nowa Huta. Jako osoba, która mieszka o rzut kamienia od miejsca gdzie w 1960r ludzie w komunistycznej Polsce stanęli do walki o Krzyż, a z nami był wówczas BISKUP, który 1978r został PAIEŻEM .
    Odpowiem Ci tak:
    Nie ma Kościoła Rydzyka, Życińskiego czy Jankowskiego. Jest jeden święty Kościół powszechny, który wyznajemy w Credo. I jak to piesze ks. J. Twardowski: „Nie wierzę w Kościół świętych, wierzę w Święty Kościół grzeszników.” Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Podnosimy się i znów upadamy, a Chrystus Miłosierny przytula nas do swego serca. Chrystus powiedział: „Przykazanie nowe daje Wam abyście się wzajemnie miłowali…”. „Jest wiara, nadzieja i miłość, a z tych najważniejsza jest miłość”. „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. Jeżeli uwierzysz i pokochasz siebie tak jak pokochał Cię Chrystus, otrzymasz odpowiedź na swoje pytania. Życzę Ci tego z całego serca. Wiele ludzi, ja też zadawało sobie takie pytania jak Twoje. Odpowiedzią na nie jest oddanie przez Chrystusa swojego życia za nas na Krzyżu. Za naszych grzesznych księży Chrystus również oddał swoje Życie.
    Módlmy się za siebie wzajemnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. do Anonimowego z godz. 17:25

    Szczęść Boże!
    Dziękuję, że zajrzał Pan na naszego bloga i podzielił się swoimi troskami i wąpliwościami. Przepraszam że odpisuję po paru godzinach, ale dopiero wróciłem z podróży.
    Odnośnie pierwszej części Pana wypowiedzi, warto chyba pamiętać, że Kościół jest jeden, powszechny, katolicki. Nie ma Kościoła o. Rydzyka, ks. Jankowskiego, ks. Tischnera czy bpa Życińskiego. Kto dzieli Kościół oznacza, że go poprostu nie rozumie. Kościół jest jeden Chrystusa - oparty na Jego nauce i świętości. To jest fundament, który zapewnił Kościołowi trwanie mimo wielu trudnych momentów w jego historii. Gdyby był oparty na ludzich dawno by runął, bo ludzie po prostu zawodzą. I obojętnie czy są hierarchami, kapłanami czy wiernymi świeckimi. Każdy człowiek, dopóki żyje niesie ze sobą ryzyko tego, że nie dochowa wierności Ewangelii i nauce Pana Jezusa. Dlatego m.in. Kościół kanonizuje ludzi dopiero po ich śmierci,bo wtedy jedynie możemy być już przekonani, że udało im się przez życie przejść zwycięsko i dochowali wierności Bogu. Warto sie uczyć takiego rozumienia Kościoła, bo wtedy żadne grzechy kogokolwiek nie zachwieją naszej wiary. Bo jej fundamentem będzie sam Chrystus, a nie ksiądz proboszcz czy przykładowo wspomniany bp Życiński. Kościół jest święty, a my jesteśmy grzesznikami. Ktoś pięknie zauważył, że "jesteśmy świętym Kościołem grzeszników" i w kazdej mszy św modlimy się do Pana Boga: "nie zważaj na grzechy nasze. lecz na wiarę swojego Kościoła".
    Ponadto warto pamiętać, że Kościół tworzymy my wszyscy i o. Rydzyk i ks. Jankowski etc. i Pan i ja. Od naszego osobistego świadectwa zależy, jak ten Kościół wygląda i jak może być postrzegany przez tych, którzy może stoją gdzieś z boku, mają wątpliwości, przygladają się. Zamiast więc wytykać wady czy przewinienia innym , warto zacząć od siebie samego.
    Oczywistą rzeczą jest, że grzechy księży bardziej rażą, często powodują zgorszenie. Od księży powinno się więcej wymagać, w myśl zasady, komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie". To wszystko prawda. Przekazał Pan, jak pisze, wiele wspaniałych nauk swoim synom, a czy nauczył ich Pan tego, że jako członkowie wspólnoty Kościoła powinniśmy sie codziennie modlić o świętych kapłanów? Modlić się, za tych którzy dają złe świadectwo? Zapewniam, że taka postawa znacznie ułatwia życie i pozwala dostrzegać wokół znacznie więcej dobra, którego wcześniej się nie widziało lub nie chciało widzieć. Zło jest krzykliwe, dobro nie - i musimy włożyc troche wysiłku, żeby je zauwazyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. do Anonimowego z godz. 17:25 - ciąg dalszy

    Co do Lechii Gdańsk. Zdjęcia, które zostały zamieszczone jako ilustracja do tekstu, to kolejno
    1. Kibice Legii Warszawa w czasie meczu odbywającego się w dniu rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, upamietniają ten wielki narodowy zryw niepodległościowy.

    2. Kibice Śląska Wrocław z flagą poświęconą na Jasnej Górze w trakcie Ogólnopolskiej Pielgrzymki Kibiców, która upamiętnia "Solidarność Walczącą" (stąd napis na transparencie "Twierdza Wrocław", upamiętniająca miasto, które było jednym z bastionów walki z komunizmem w l. 80 - tych)

    3. Kibice Lechii Gdańsk upamiętniający strajki w maju 1988 r i Federację Młodzieży Walczącej (wielu Lechistów do niej należało)

    4. Przedstawiciele Stowarzyszenia Federacji Młodzieży Walczącej w żółtej grupie salezjańskiej Międzynarodowej Pieszej Pielgrzymki Suwałki - Ostra Brama.

    Wydaje mi się, że świetnie pasują do treści mojego artykułu.

    Wszystkich kibiców nie można wrzucać do jednego worka. Wśród nich zdarzają sie sytuacje, o których Pan pisze, ale to nie oznacza, że cytuję: "Ci ludzie na trybunach bardziej wierzą w to co myślał Hitler o żydach niż w polskość". Takie generalizowanie oznaczać może, w przypadku Lechii, że sympatykami pana z wąsikami są i premier i były prezydent, kilku posłów i senatorów i kilku księży - wszyscy z dumą się przyznają, że są kibicami "Biało - Zielonych". Z niżej podpisanym na czele. Zapewniam, że sympatykiem Hitlera nie jestem.
    Kibice Lechii dali wielokrotnie świadectwo umiłowania Ojczyzny i pamięci o jej bohaterach. Podobnie inni kibice w Polsce. Odsyłam, nieskromnie do mojego kazania, które wygłosiłem na pielgrzymce kibiców na Jasnej Górze. Podałem tam kilka przykładów. Jest ich znacznie więcej. W kazaniu jest także o tym, dlaczego tak mało ludzi o tym wie, albo wiedzieć nie chce.
    W Wielkim Poście umocnienia wiary Panu życzę!
    Wszystkiego dobrego!

    ks. Jarosław Wąsowicz SDB

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałem księdza kazanie i nie zgadzam się z tym że unikacie medialnego rozgłosu, w czasach kiedy trzeba dać wyraźne świadectwo i przekonywać ludzi takich jak ja, że kibic to nie tylko chuliganin, w naszych polskich miastach kibiców się boi, a ostatnią rzeczą o jakij pomyśli zwykły człowiek to to, że spotykacie się na Jasnej Górze. Podziwiam księdza za to działanie, jednocześnie potępiająca za elitaryzm. "Nam nie chodzi o tłumy, ale o elitę, która chce coś dobrego dla społeczności kibiców w Polsce zrobić"
    Pokażcie się bo ludzie się was boją, nic o was nie wiedzą, a teraz chyba macie idealny czas aby własnie te media publiczne pod tą władzą was pokazały, mógłby to być fantastyczny reportaż, ale tylko wtedy jeżeli nie pójdziecie w elitaryzm.

    Skupiając się na kibicach nie odpowiedział ksiądz na pytanie moich młodych ludzi.
    Ktojest przewodnikiem na którym mamy się wzorować?

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że jednak odpowiedziałem - w pierwszej części mojej wypowiedzi, zanim poruszyłem temat kibiców (składa się z dwóch części, bo ilośc znaków nie pozwola zamieścić jej w całości). Jasno z niej wynika, że jedynym przewodnikiem dla nas ludzi wierzących jest Pan Jezus i jego nauka, którą przechowuje i pielęgnuje Kościół. Możemy być pewni, że On nas nigdy nie zawiedzie, nie zdradzi, nie wyprze się nas, pomimo naszych niewierności, grzechów i słabości.
    A co do kibiców, to właśnie problem polega na tym, że media nie są zainteresowane pokazywaniem pozytywnych działań tego środowiska. Zwłaszcza, jak Pan napisał, "pod tą władzą".
    Świat zawsze pozytywnie zmieniały tylko elity.
    Dobrej nocy!

    ks. Jarek

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, nie zauważyłem odpowiedzi księdza powyżej. Dziękuję za nią. prawda jest taka, że za bardzo już nie ma z kim rozmawiać. Jako ksiądz i do tego salezjanin, czyli jak dobrze wiem specjaliści od młodzieży, sam przeżył wiele rozczarowań pasterskich...wydawało się że będą z nich ludzie a tu, jak to mówią młodzi, Zonk,porażka, nic się nie udało, tyle im mówiełem, ale to przykład innych zraził ich bardziej niż cokolwiek. Kiedy na głowe młodego człowieka spada dość dobitny przykład jakiegoś dobra bądź zła, to doskonale pwenie ksiądz wie, że na takie rzeczy nie zda się żadne mocne słowo. Młody człowiek mówi mi o o tym że wiara to czyste sumienie, a nie gmatwanie się polityką i bogactwami. Kiedy Saladyn i Baldwin IV utrzymywali pokój na ziemi Świętej,praktycznie za wszelką cenę, chcieli też, aby ludzie tak też rozumieli wiarę, jako ład sumienia, a przez to i czynów,ale tak się nie stało, dalszą historie każdy zna. Skoro dzisiaj dalej nie mogę dać przykładów to co mam zrobić. Jak mam uczyć modlitwy skoro tylko jeden ostał się prawdziwie wierzący. Najmłodszy nie chodzi do kościoła i nie wierzy w nic, absolutnie w nic, religi jakakolwiek to dla niego bagno.
    We średni odstąpil od ruchów katolickich bo źle na niego patrzono kiedy potępiał kościół za tą jego niespójność. Dziś zyje wartościami różnymi, stara się być dobry, ale nie da mi wnuków bo w państwie gdzie i ksiądz i polityk są zepsuci, nie daje rady uczciwie znaleźć pracy. Uzywa prezerwatywy i nie ma zamiaru przestać, póki nie znajdzie pracy, bo za co ma nakarmić dzieci skoro sam z zoną przezywają za 1000 zł miesięcznie? To już nie jest teoretyczne gadanie, to są realia, skoro oszukuje i polityk i ksiądz to co ma zrobic Obywatel Sumienia ? ... musi pójść na kompromis z tym krajem w którym mieszka, bo wie że inaczej nic dla siebie nie wywalczy. Nie spłodzi dziecka aby żyło w biedzie bo bieda jest zła i sieje zło, trudno w niej znaleźć coś dobrego. Przynosi frustrację, frustracja rozgoryczenie, rozgoryczenie brak radości, a brak radości i szczęścia zabija powoli młodego człowieka, który choć jeszce nic nie mówi, instynktownie czuje że coś jest nie tak. Na ten świat mój syn nie chce sprowadzać dziecka. Rozumiem go. Nie mam powodów dla których miałbym go nie rozumieć. To są wszsytko "tematy rzeki". Godność ludzka, poszanowanie praw, szacunek dla prawa! "Twarde prawo , ale prawo" mówili rzymianie, ale ze wzgledu na bark szacunku do tego prawa, które sami ustanawiali, ich imperium się rozpadło. Co czeka zatem nas? Co czeka Obywatela Sumienia, który musi się sam zgwałcić, zgwałcić własne sumienie ?? To nie jest tak, że człowiek nie zauważa dobra, które jest skromne, ale zauważa tych którzy tak fajnie o Bogu mówią i sami pokazują co innego. Kiedy młody człowiek zaczyna samodzielnie myśleć i funkcjonować to patrzy i analizuje, nikt nie jest mu w stanie tego zabronić, bo cieszmy się tym że mysli jeszce o czymś, ale nie wymagajmy od niego aby w tak młodym wieku musiał sam decydować o tym co dobre a co złe, a jeżeli autorytety się spaliły, to kogo ma się zapytać?
    Czy jeżeli wybierze własną drogę do Boga, ale nie bedzie uwzględniał wszsytkiego o czym mówi kościół w swoich kazaniach i listach pasterskich, jezeli nie ma zamiaru zniżać się do poziomu, który mu nie odpowiada w niektórych hierarchach kościoła, to czy będzie on przeklety? Czy Obywatel Sumienia opierający sie na przykazaniu miłości bliźniego bedzie przeklety?? Jest teraz tysiąc spraw o których myslę, dzisiaj wszystkiego nie opiszę, ale jęsli będzie mozna zadam więcej pytań. Wiem że wtych pytaniacj nie jestem sam. Najgorsze jest to że wielu spośród moich znajomych zaprzestało trudu ich zadawania, to jest rzeczywista śmierć cząstki człowieka, który dąży do doskonałości, jeżeli już nie pyta to czy jeszcze do czegoś dąży??

    OdpowiedzUsuń
  11. Super, że padają tutaj te pytania. Każde pokolenie zadaje sobie takie pytania. Podczas okupacji ludzie pytali czy warto wydawać na świat dzieci kiedy wokoło szalał nasizm. Podczas komuny podobnie. Potem był stan wojenny i młodzi ludzie pytali jakie my mamy perspektywy życia w Polsce skoro syn Rakowskiego poprosił o azyl, bo nie ma tutaj perspektyw. I takich przykładów z historii, które są częściową odpowiedzią na te pytania można mnożyć. Ja po długich latach z młodzieżą mogę napisać od pierwszego roku mojej pracy do chwili obecnej (30 lat) – młodzież cały czas jest taka sama i ma takie same problemy i pytania, a to co się zmienia to świat wokół nas. I tylko nam się wydaje, że pytania są inne, nowe. A jak się zaczniemy dokładnie zastanawiać, to zobaczymy, że przez setki lat są one w sensie takie same i historia dała nam już na nie odpowiedź.
    Ja jednak sądzę, że odpowiedź jest jedna na wszystkie pytania, tak jak to wcześniej napisałam – Chrystus i jego bezgraniczna miłość, która objawiła się przez Krzyż.
    Jeżeli dojdzie się do tej prawdy, znajduje się odpowiedź na wszystkie z pozoru tylko trudne pytania.
    Ale do tej prawdy każdy musi dojść sam. Tak jak każdy sam musi przeżyć swoje życie.
    Co można zrobić??? Na pewno rozmawiać. Ale nic nie zastąpi modlitwy wstawienniczej o drugiego człowieka. Ja obiecuję, że będę wspominać Pana i Pana synów w modlitwie w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach.
    Z całego serca przepraszam, że w pierwszej odpowiedzi potraktowałam Pana tak protekcjonalnie. Źle odczytałam Pana list i oceniłam Pana wiek. Proszę wierzyć, że nie miałam złych intencji. Jeszcze raz proszę o wybaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam!

    Wpadłem na tego bloga przez kolege kibica, co mi też próbuje wmówić że ruch kibicowski jest w wielu swoich działaniach bardzo pożyteczny i w sumie zgodziłbym się z nim bo w przedszkolu akcje jakieś robili dla dzieci, ale niedawno widziałem jak wracał z nocnej eskapady "na żydów". Eskapada wygląda tak, że wyjeżdżają w trzy auta na miasto i tłuką ludzi którzy stoją na "zydowskich ulicach" naszego miasta.
    Troche taka "schizofrenia dwubiegunowa" nie uważacie ?? No o dobrych kibicach się nie słyszy niestety i trza by coś z tym zrobić. Ale żeby nie było słychać o pielgrzymce kibiców na Jasną Górę to już porażka kompletna. Czy to znaczy,że w polskiej telweizji nie ma kompletnie nikogo kto by nagłaśniał jakieś pozytywne inicjatywy?? Powiem szczerze, że przerażające to jest.
    Kończąc pozdrawiam orginalnego księdza co się kibicami zajmuje.

    Hefajstos

    OdpowiedzUsuń
  13. do Anonimowego z 17 lutego 2010 godz. 00:34

    Pana troska o dzieci jest godna najwyższego szacunku. Mam jednak wrażenie, że ciągle postrzega Pan świat w czarnych kolorach. Wydaje mi się, że jednak taki nie jest. Wystarczy tylko chcieć spojrzeć z optymistycznej, a nie tylko pesymistycznej perspektywy. I zapewniam Pana, że autorytety, o jakie Panu chodzi znajdzie Pan bardzo szybko. Chociaż, jak pisałem, jestem przeciwnikiem budowania oparcia czy autorytetu Kościoła na ludziach, to moim zdaniem większość księzy to naprawdę prawi ludzie. I nie żyją po to na tym świecie, żeby, cytuję "oczukiwać i być zepsutymi". Wprost przeciwnie, są naprawde dobrymi księżmi i przede wszystkim dobrymi ludźmi. Chyba nie jest tak do końca, że Pana synowie są ostatnimi sprawiedliwymi w mieście i nie ma w nim żadnych księży czy innych ludzi na tzw. stanowiskach, którzy pięknie służą Kościołowi, ludziom i zyją tymi ideałami, które głoszą? (a takie wrażenie można niestety z Pana wypowiedzi wysnuć). Jeśli dobrze rozumiem, jest Pan z Gdańska i zbierając szybko myśli, w samym centrum miasta przychodzi mi do głowy kilku księży, których znam osobiście (i jest to tylko skojarzenie ad hoc, bo w Gdańsku nie mieszkam od 1993 r.). I zapewniam, że nie odmówią Panu rozmowy. Będąc ostatnio w domu dowiedziałem się, że od września 2009r. proboszczem w parafii św. Brygidy został ks. Ludwik Kowalski. Był moim katechetą w szkole średniej. Uczył religii w Technikum Samochodowym - zapewniam, że nie łatwa młodzież. I zdobył sobie nasze serca dobrocią i otwartością. Potrwafił w tamtym czasie, jako młody wikary, sprzedać małego Fiata, żeby zabrać dzieci ze scholi na wakacje. Dalej przychodzi mi na myśl proboszcz Bazyliki Mariackiej ks.Infuat Stanisław Bogdanowicz - chodząca dobroć, skromny i niezwykle uczynny boży kapłan. Polecam rozmowę z nim! Dalej ks. Jędrzej Orłowski,pallotyn z kościoła przy Akademii Medycznej, kapelan Lechii i duszpasterz akademicki, niezwykle otwarty na młodych ludzi i ich problemy. Na Oruni proboszcz i dyrektor domu salezjańskiego ks. Darek Presnal, mój wieloletni przyjaciel, który uczył mnie jak wsłuchiwac się w młodych ludzi. Parafianie go uwielbiają. Zapewniam, że bedzie się Panu starał pomóc jak tylko może. Jak sam Pan widzi, nie jest tak beznadziejnie. A przypominam, że to tylko moja spontaniczna reakcja na Pana posta. Zapewne, jak bym się przypatrzył i przypomniał sobie wielu wspaniałych księży z Gdańska, lista byłaby o wiele dłuższa. Zachęcam do szczerej rozmowy i zapewniam, że ci wymienieni przeze mnie księża nie zostawią Pana bez pomocy, rady, rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
  14. I zachęcam do wytrwałości w modlitwie za synów. Wiara jest łaską i o tą łaskę prosić nie raz trzeba całe życie. Tak jak św. Monika, która wyprosiła łaskę swojemu synowi, którego dzisiaj znamy jako Doktora Kościoła św. Augustyna. Niech ta święta matka wspiera Pana w ojcowskich troskach i zabiegach o łaskę wiary dla synów!
    Podobnie jak Pani Ania z Nowej Huty zapewniam, że będę się solidaryzował z Panem w modlitwie. Pozdrawiam
    ks. Jarosław Wąsowicz SDB

    OdpowiedzUsuń
  15. Dla Hefajstosa (zapewne z Krakowa)

    Zachowanie twojego kolegi nie jest normalne. I z takimi postawami trzeba się zmierzyć! Poza tym mała uwaga: "nie jestem oryginalnym księdzem co się kibicami zajmuje", tylko jestem kibicem i to od wielu wielu lat:) (jak większość facetów w naszym kraju, może tylko częściej pojawiam się na stadionie, zamiast oglądac mecze przed telewizorem).
    A kontytuując temat polskich fanów piłki nożnej, polecam artykuł Bartosza Czarneckiego w dzisiejszej "Gazecie Polskiej" pt. "Rzeczpospolita Kibiców". Świetnie dokumentuje postawy patriotyczne środowiska polskich kibiców.
    Pozdrawiam Biało - Zielono!
    ks. Jarek

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam;) słuchając po raz pierwszy utworu "Amnezja" od razu pomyślałam o Waszej stronce;) i myślę,że zawarte w niej przesłanie jest jaknajbardziej odpowiednie do naszych czasów. Miłego słuchania http://www.youtube.com/watch?v=8Y98l2RBpSA
    Pozdrawiam kasia B.

    OdpowiedzUsuń