poniedziałek, 1 marca 2010

„Komiksowy” grunt

Komiksowa seria przygód „Kapitana Żbika”, po prawie trzydziestu latach od ukazania się ostatniego zeszytu, zyskała w ostatnim czasie godnego następcę obrazkowej propagandy. Co prawda w ładniejszym „opakowaniu” i w żywszych kolorach, ale to co najistotniejsze, czyli „przesłanie”, pozostaje nietknięte. Komisja Europejska udostępniła na swojej stronie (http://ec.europa.eu/echo/index_en.htm) komiks o przygodach Zany i Maxa – pary urzędników Europejskiego Departamentu Pomocy Humanitarnej. „Dzieło” rozprowadzane jest również w formie drukowanej m. in. do szkół, w ilości przekraczającej 300 tyś. egzemplarzy. Koszt całej akcji szacowany jest na około milion złotych.




W sumie podobnych akcji propagandowych, mających na celu przedstawienie europejskich urzędników jako oddanych powierzonym im misjom bohaterów, można było się spodziewać. Powszechnie panująca (w większości przecież zdobyta z informacji medialnych) opinia o zajmującej się „niczym” kadrze urzędniczej musiała spotkać się z reakcją zainteresowanych. A skoro można czerpać z bogatej skarbnicy doświadczeń w rozwiązywaniu podobnych problemów, to i zaczerpnięto... Wydano komiks belgijskiego rysownika Erika Bongersa pt. „Hidden disaster” (ang. „Ukryty Kataklizm”). Główna bohaterka historyjki Zana przedstawia postać diametralnie różną od tej, którą jako charakterystykę europejskiego urzędnika
przedstawił ostatnio Pan Nigel Farage na sesji Parlamentu Europejskiego.Zana to wrażliwa na ludzką tragedię, odważna i sprytna Pani Komisarz. Symbolizuje nowoczesnego Europejczyka (posiada pseudonim operacyjny „Europejka”, nadany jej przez równie dzielnego towarzysza – Maxa). Nie waha się podejmować szybkich decyzji, ale jest przy tym rozważna: „Pani Komisarz zatwierdziła już 3 miliony euro na szybką pomoc. Ona nie widzi problemu z dalszym finansowaniem, pod warunkiem, ze potrzeby zostaną jasno określone." W zamian oczywiście nie oczekuje niczego specjalnego... wystarcza jej wdzięczność mieszkańców krainy, której niosła pomoc i podarunek wykonany przez dzieci.

Eurokraci zdają sobie sprawę, że wymierzona w dzieci i młodzież akcja propagandowa może przynieść za kilka lat wymierne dla nich korzyści. Nie trzeba będzie przekonywać, że posiadanie dowodu osobistego z wpisaną narodowością europejczyka, to powód do satysfakcji i dumy. Nie trzeba będzie się zanadto tłumaczyć podatnikom z wydawanych strumieniem pieniędzy – wszak strumień ten płynie na szczytne cele, a kto się przeciwstawi ten winny będzie płaczu głodnych dzieci z krajów dotkniętych kataklizmem. Biurokracja też będzie mogła się rozrastać bez istotnego sprzeciwu – to przecież przejaw rozwagi i szczerości. Pomału, drobnymi krokami przygotowywany jest grunt pod tak wymyślony świat... i chyba bez większego zdziwienia, za jakiś czas kiedy włączę telewizor i na jego ekranie pojawi się zwiastun serialu „Kapitan Zana na tropie”, a w księgarni na wystawie pojawi się kolejny odcinek „Zana wzywa 07”, będę tłumaczył córce dlaczego nie kupię jej niebieskiego balonika na pochód w „Święto Eurokraty”...

Specjalnie nie zachęcam, ale dla chcących uszczknąć troszkę z nowej propagandy, podaje link do strony z której komiks „Hidden disaster” można pobrać: http://bookshop.europa.eu/is-bin/INTERSHOP.enfinity/WFS/EU-Bookshop-Site/en_GB/-/EUR/ViewPublication-Start?PublicationKey=KR3109144


Paweł Wąsowicz

4 komentarze:

  1. I znowu bierzemy żywą świnię, karmimy pomyjem, pasiemy, zastrzelamy z karabinu po czym pomyje nowej świni wrzucamy (Jeśliście Kleyffa wielbiciele, znacie o czym prawię).
    Słyszałem już o komiksie i włos mi się jeży. Własnym dzieciom chętniej podsunę mangę japońską, aniżeli eurokołchozowe dyrdymały.
    Jeśliście tacy eurosceptycy, pooglądajcie wystąpienia Nicole'a Farage'a. Z pewnością przypadnie wam do gustu czysty british english, którym uderza nie przebierając w środkach ekspresji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się ilu rodziców czy nauczycieli będzie na tyle czujnych, żeby zauważyć zagrożenie w tym komiksie. Przykro to pisać, ale jestem przekonana, że niewielu.
    Sprawdza się przysłowie: „Wpadliśmy z deszczu pod rynnę”. Smutno, coraz smutniej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anno, a ilu rodziców dziś czuwa na tym jakie bajki dzieci oglądają w TV? Kiedyś wystarczyła matczyna troska, kilka klocków, ciężarówka z przyczepą czy wypchana sianem lalka żeby dziecko się prawidłowo rozwijało a dziś niezbędny okazał się telewizor, dvd, po komunii koniecznie komputer a potem komórka.

    A dziś, dziś mamy "M jak Miłość", "Na dobre i na złe", "annę marię wesołowską", "ranczo", "mode na sukces" i inne o wiele ważniejsze rzeczy którymi chcemy się zająć po pracy, dziś oboje rodziców musi pracować zeby jakoś wystarczyło do końca miesiąca, dziś potrzebny drugi telewizor żeby dziecko nie płakało kiedy oglądamy jakże ważny serial a drugie czy trzecie dziecko jest jak wyrok śmierci. A zabawki... strach się bać...
    http://mycrossofft.pl/?p=233


    Kiedyś nauczyciel miał odpowiednie prawa by przeciwdziałać pewnym objawom złego zachowania a dziś nie może nawet krzyknąć na ucznia jeśli chce się utrzymać na stanowisku.

    A czasopisma? Temat rzeka, o którym mam nadzieje któryś z braci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Do DR BOCZEK
    Może i tak, ale:
    1. Jak widać z tego blogu nie wszyscy rodzice
    2. Podobnie nie wszyscy nauczyciele
    Dlatego dobrze, że jesteśmy, chociaż jest nas niewielu.

    Jan Paweł II powiedział "Nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi" - to ma zastosowanie na wszystkich płaszczyznach życia.
    Smutno, że tak niewielu z nas o tym pamięta i stosuje w życiu.
    Jesteśmy ludźmi słabej wiary i to jest nasz największy problem.

    OdpowiedzUsuń