Na łamach „GPC” wielokrotnie informowaliśmy czytelników o licznych inicjatywach podejmowanych przez środowisko kibiców na rzecz pamięci o polskich bohaterach i upamiętnianiu rocznic ważnych wydarzeń historycznych. Z oczywistych względów działania takie o wiele łatwiej jest zorganizować w trakcie sezonu ligowego. Tym bardziej trzeba cieszyć się z udanych przedsięwzięć, które odbywają się w „martwym” piłkarsko okresie.
24 stycznia w Gdańsku odbyło się kolejne już spotkanie kibiców Lechii z Żołnierzami Wyklętymi. Dzięki życzliwości NSZZ „Solidarność” w sali „Akwen” ponad 40 kibiców wysłuchało świadectwa kombatantów o ich walce, aresztowaniu przez komunistów i pobycie w więzieniu. Poruszona została także tematyka postaw młodych ludzi wobec terroru, jaki panował w okresie okupacji niemieckiej i sowieckiej. Była to piękna lekcja historii i cieszy fakt, że skorzystało z niej najmłodsze pokolenie Lechistów. W lutym kibice „Biało - Zielonych” planują zorganizowanie spotkania z reżyserem Jerzym Zalewskim i pokaz jego najnowszego projektu opowiadającego o Mieczysławie Dziemieszkiewiczu ps. „Rój”, żołnierzu Narodowych Sił Zbrojnych, a potem Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Film już stał się „półkownikiem”, blokowanym przez TVP, która wycofała się z jego produkcji. W publicznej telewizji, zgodnie z wizją miłościwie nam panujących, nie ma miejsca na odważne kino historyczne o antykomunistycznej partyzantce. To jest kolejny dowód na to, że obecnej rzeczywistości politycznej nie możemy liczyć na upamiętnienie bohaterów walczących o wolną Polskę jeszcze kilka lat po zakończeniu II wojny światowej. Trzeba zatem działać samemu.
Warto także odnotować, że w niedzielę kibice Legii Warszawa we Lwowie wraz z działaczami tamtejszej „Pogoni”, złożą kwiaty na cmentarzu Łuczakowskim na mogile upamiętniającej Powstańców Styczniowych. Ich zryw był największym polskim powstaniem narodowym. Skierowane ono było przeciwko narastającemu terrorowi Imperium Rosyjskiego wobec polskiego społeczeństwa. Mimo początkowych sukcesów zakończyło się klęską, a mit o bohatersko walczących za Polskę powstańcach, był przez kolejne lata pielęgnowany w sercach tych, którym śniła się Rzeczpospolita niepodległa. Po 1918 r. żyjących jeszcze wówczas powstańców ówczesne władze odrodzonej Polski traktowały ze szczególną estymą. Dzisiejsi decydenci nie zawracają sobie głowy kombatantami walki o niepodległość po 1945 r. Pamiętać musimy zatem my, bo pamięć jest wdzięcznością serca. A praca organiczna, tak jak po klęsce powstania z 1864 r., przyniesie w końcu upragnione efekty.
ks. Jarosław Wąsowicz SDB
(„Gazeta Polska Codziennie”, 28-29 stycznia 2012 r.)
Ekstra inicjatywy Ks. Jarku.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się jednak, że film "HISTORIA ROJA, CZYLI W ZIEMI LEPIEJ SŁYCHAĆ" został dokończony:
http://212.191.6.3/fp/index.php/1224594.
Kiedy oglądałam go w ubiegłym roku w wersji roboczej (niedokończony) wydawało się, że pójdzie na półkę.
Wspaniały film, świetnie przedstawiony proces powolnego poddawania się przez społeczeństwo władzy komunistycznej i tragiczne losy tych, którzy do końca byli wierni Polsce.
W ostatniej ze scen słowa wypowiedziane przez Mieczysława Dziemieszkiewicza "Roja" o tym, że już ich nie potrzebują - przygnębiają i przerażają.
Jakże historia się lubi powtarzać. Bohaterów z 1980 i stanu wojennego też w pewnym momencie nasze społeczeństwo przestało potrzebować, zapomniało o nich.