piątek, 7 października 2011

To był niezwykły człowiek.

Rozmowa z ks. Jarosławem Wąsowiczem SDB, wicepostulatorem procesu beatyfikacyjnego ks. Franciszka Miśki ze Świerczyńca i autorem książki o nim.

- Dlaczego powstała książka o ks. Franciszku Miśce SDB?

- Powodem było zakończenie na szczeblu krajowym jego procesu beatyfikacyjnego. Pojawiła się potrzeba publikacji, która by w sposób szerszy pokazała jego życie i męczeńską śmierć. Szczegółowe badania archiwalne związane z procesem, pozwoliły mi dotrzeć do wielu często nieznanych dotychczas szczegółów z jego bogatego życia. Dużo dały także spotkania z jego krewnymi w Bieruniu Starym i Świerczyńcu - zwłaszcza panią Agnieszką Michalik i panem Teofilem Biolikiem. Ich matki to rodzone siostry ks. Miśki. Mam nadzieję, że książka przyczyni się do popularyzacji tej pięknej postaci, niezwykle zasłużonej na polu wychowania młodzieży.


- Jak pod wpływem zbierania materiałów do książki i w ciągu ostatnich 10 lat zmieniło się wyobrażenie Księdza o ks. Miśce?

- Zasadniczo się nie zmieniło, raczej potwierdziło opinię, jaka była powszechna w naszym Zgromadzeniu o tym świętobliwym współbracie. Dzięki badaniom historycznym i pracy postulatorskiej, trafiłem w rodzinne strony ks. Miśki, poznałem jego krewnych i parafian, mogłem więc odnaleźć korzenie jego duchowości, charakteru, poznać lepiej Śląsk, którego wcześniej nie znałem, ponieważ z pochodzenia jestem gdańszczaninem o wielkopolskich i wileńskich korzeniach. To było dla mnie ciekawe doświadczenie i jako dla historyka i jako dla księdza.

- Jakim ks. Miska był człowiekiem? Jaki jego obraz wyłania się z tego opracowania?

- Ksiądz Franciszek był bez reszty oddany sprawie wychowania ludzi młodych i musiał być w tym względzie postacią wyróżniającą się w naszym Zgromadzeniu, bo zaledwie trzy lata po święceniach został dyrektorem dużego Zakładu Salezjańskiego w Jaciążku i spisał się na tym stanowisku wyśmienicie, bo przełożeni po skończonej kadencji znów mianowali go dyrektorem jeszcze większego dzieła wychowawczego w Lądzie. Ponadto wszyscy świadkowie jego drogi męczeństwa, od momentu aresztowania w Lądzie aż po śmierć w Dachau, podkreślają jego heroiczną postawę i niezwykłego jak na te warunki ducha optymizmu i wiary, która pomagała innym przezwyciężać trudy obozowe. Umierał jak święty – z uśmiechem na ustach, pomimo wielkiego cierpienia, pocieszając przy tym obecnych przy jego agonii współbraci.

- Jak objawiała się śląskość ks. Miśki?

- W kronice parafialnej w Bieruniu odnalazłem zdanie, które mnie uderzyło, bo było jakby kalką charakteru i osobowości ks. Franciszka: „Bieruń zachował sobie swą polskość najwierniej ze wszystkich miast i miasteczek na Górnym Śląsku. Nie szczyci się wprawdzie starodawnymi gmachami albo sztukami, ale ludność jego odznacza się mową piękną lubo starożytną a pracowitość i duch wesoły są jej zaletami.” Taki był dokładnie Sługa Boży i potwierdzają to wszystkie źródła archiwalne, do których dotarłem. Niezwykle pracowity i z wielkim poczuciem humoru, które cechowało go nawet po uwięzieniu. Był także wybitnym kaznodzieją, chętnie zapraszanym z posługą Słowa Bożego na różnego rodzaju uroczystości kościelne. Te cechy wyniósł niewątpliwie z rodzinnych stron. Dzieci w rodzinie Miśków wychowywano w duchu pracowitości, obowiązkowości i pobożności, a także patriotyzmu. Cała rodzina wspólnie odmawiała pacierz, uczęszczała na nabożeństwa i msze święte. Miśkowie wpajali dzieciom przywiązanie do ziemi i ciężkiej pracy, która miała im w życiu zapewnić utrzymanie. Rodzina podtrzymywała także bliskie więzi z krewnymi oraz była zaprzyjaźniona ze swoimi bsąsiadami. Jak w zwierciadle familia Miśków swoją postawą uosabiała system wartości, który składa się na etos śląskiego społeczeństwa oparty na rodzinie, religii i pracy.

- W czasie wojny zginęło wielu księży. Co jest szczególnego w tej postaci, że włączona została do grona męczenników i podjęto proces beatyfikacyjny?

- Rzeczywiście w obozach koncentracyjnych zginęło tysiące polskich księży, ale tylko niektórzy z nich zostaną wyniesieni na ołtarze. W procesie beatyfikacyjnym bada się na początku tzw. sławę męczeństwa, czyli nieustanną pamięć o ofierze z życia poniesioną przez kandydata na ołtarze. W przypadku ks. Miśki była ona żywa nie tylko w naszym Zgromadzeniu Salezjańskim, ale chociażby w jego rodzinnych stronach, o czym świadczy fakt systematycznej modlitwy w wypominkach w jego intencji, czy zamawianych mszach św. Ksiądz Franciszek jest także z imienia i nazwiska wymieniany w wielu publikacjach, w których wskazuje się na jego heroiczną postawę i przywołuje okoliczności śmierci w Dachau. Takie opracowania ukazywały się od momentu zakończenia wojny i wciąż wychodzą nowe. Te wszystkie przejawy pamięci o jego osobie zostały w książce szczegółowo przywołane. Ponadto w procesie beatyfikacyjnym trzeba udowodnić, że rzeczywiście poniósł śmierć za wiarę. W tym przypadku było to stosunkowo łatwe, bo aresztowany został w związku z akcjami wymierzonymi w duchowieństwo katolickie z zamiarem eksterminacji w obozach koncentracyjnych.

- Jakie będzie dalsze postępowanie w Rzymie w sprawie ks. Miśki?

- Przede wszystkim zostanie zbadana szczegółowo dokumentacja procesowa pod kątem zachowania kanonicznych reguł jego przebiegu. Pamiętać trzeba, że grupa II procesu męczenników II wojny światowej liczy 122 kandydatów na ołtarze, więc trochę to potrwa. Później powstaje tzw. „positio” czyli przedstawienie Kongregacji męczenników i trzeba czekać na orzeczenie, czy Kościół uzna ich za męczenników. Potem jest już sam akt beatyfikacji. Postulatorzy są zdeterminowani, żeby wszystkie prace przebiegły jak najszybciej. Uważamy, że to świadectwo naszych braci i sióstr, którzy oddali swoje życie podczas ostatniej wojny, jest dzisiaj potrzebne Kościołowi i nam wszystkim. Wiernych z Bierunia, Świerczyńca, Bojszów zachęcam więc szczególnie do wytrwałej modlitwy w intencji beatyfikacji naszych męczenników, szczególnie ks. Franciszka, który wśród Was wzrastał i dojrzewał do heroicznej śmierci. Myślę, że warto zapoznać się z jego nowa biografią i propagować tę piękną postać w Waszej Małej Ojczyźnie.

Rozmawiał zz

„Nasza Rodnia”, nr 9 (2011), s. 9.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz