sobota, 2 lutego 2013

Osobisty więzień Tuska

Miałem w tym tygodniu uprzejmość uczestniczyć w Gdańsku w promocji książki „Kontynuowali działalność związkową”, która poświęcona była mieszkańcom województwa gdańskiego sądzonym w stanie wojennym przez władze. Odbyła się ona w historycznej Sali BHP i zgromadziła wielu znanych w latach 80 – tych działaczy z Andrzejem Gwiazdą i jego żoną na czele. Zwyczajowo w czasie tego typu spotkania rozpętała się dyskusja, zaś głównym postulatem, który przewinął się w wielu wypowiedziach byłych opozycjonistów, było żądanie by pisać więcej książek na temat sędziów i prokuratorów czasów komunistycznych, eksponować na wystawach ich nazwiska, konotacje rodzinne, pokazywać ile krzywdy wyrządzili ludziom poprzez swoją służalczość dla reżimu. Zlustrować całe to środowisko, nie z zemsty, ale z troski o przyszłość, żeby nigdy już tym, którzy mają stać na straży prawa nie odważyli się go łamać, łamiąc przy okazji wielu niewinnych i wspaniałych ludzi.


Ludzie „Solidarności” jak zwykle mają rację. Może gdyby wsłuchano się w ich głos, i było już po lustracji sędziów i prokuratorów, nigdy nie zaistniałyby personalne wycieczki, jakie zaprezentował nam podczas ogłaszania wyroku pan Tuleya. Nie wydarzyłaby się pewnie historia Piotra Staruchowicza, który nie wiadomo tak naprawdę za co, przesiedział w więzieniu kilka ładnych miesięcy i jest w środowiskach kibicowskich nazywany „Osobistym więźniem Tuska”. Nie ważyła by się go skazywać bez formalnego wyroku chorda rządowych dziennikarzy, która zaraz po aresztowaniu ferowała wyrok na „Staruchu”, że niby rozprowadził kilka kilogramów narkotyków w Warszawie. Nie szkalowano by w mediach tych, którzy z odwagą publicznie upominali się o Piotra przy różnych okazjach. Są w tym gronie znani prawicowi dziennikarze, politycy, ale i naukowcy, jak chociażby prof. Wojciech Polak. Nie zrobili by tego wszystkiego bo by się zwyczajnie bali, że kiedyś staną się antybohaterami poczytnych książek, czy wystaw eksponowanych w centrach miast. Nie boją się jednak, bo dotychczasowe doświadczenie uczy ich, ze nawet za sądowe zbrodnie popełnione w PRL w III RP można żyć bezkarnie i dostatnio. Miejmy nadzieję, że kiedyś się to zmieni. W każdym razie także i dzisiaj, kiedy pojawiły się realne szanse, że w najbliższych dniach najsłynniejszy gniazdowy świata wyjdzie na wolność, ci wszyscy medialni oprawcy, żałosne miernoty, biedacy zarabiający na życie kłamstwem, stali się naprawdę bardzo śmieszni. Mam nadzieję, że kiedyś ze „Staruchem” zamienią się miejscami i nie myślę oczywiście o stadionie. 

ks. Jarosław Wąsowicz SDB
(Gazeta Polska Codziennie, 2 - 3 lutego 2013 r.)
 

2 komentarze:

  1. Tak po ludzku, właśnie tak powinno być!!!
    Powinni i ci z okresu PRL jak i ci z czasów obecnych zapłacić za swoje zbrodnie.
    Czy zapłacą?
    Patrząc na celebrytów pochodzenia SBeckiego czasami wydaje mi się, że zapłacą i to pewne, ale dopiero przed Panem, na drugim świecie.
    Bóg ma w tym jakiś cel, że dopuszcza taką sytuację, która dla ludzi uczciwych, jest nie do pojęcia. Tylko jako Chrześcijanie, przykładając do tego kryterium Krzyża Chrystusowego (tak jak uczył nas bł. Jan Paweł II) możemy to przyjąć.
    "Prawda nas wyzwoli", ale sami nie mamy siły przy niej trwać, musimy oprzeć się na Jezusie Chrystusie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cierpienia bohaterów, poświęcenie, walka, czasem myślę, czy miały sens. Czytam wiele wspomnień ostatnio żołnierzy AK z Powstania Warszawskiego. Ile w tym niesprawiedliwości, tyle cierpienia Tych ludzi spotkało i mimo wolnej Polski, nie doczekali sprawiedliwości a ich kaci, oprawcy śmieją się w nos. Oni wymierają, ale są kolejne pokolenia z okresu zrywu SOLIDARNOŚCI. Przeżywają to samo. Czy taki nasz los? Nie mam odpowiedzi na to, wewnętrznie mnie to boli i buntuję się. Mam zbyt małą wiarę, by mieć nadzieję, na to, że Polska stanie się sprawiedliwa, silna, dumna i potężna. Same te słowa wywołają już sprzeciw i zostanę posądzony o nacjonalizm. Mamy być narodem, potulnym, uległym, ze spuszczoną głową... Ci co ją podnoszą, będą mieli ją "odciętą".

    Smutne co piszę, ale głowy nie opuszczę, wbrew logice, pozostanę niepopularnym romantykiem, twardo stąpającym po ziemi, TEJ ZIEMI! Bo "każdy musi mieć swoje Westerplatte"!

    Pozdrawiam
    Jaca

    OdpowiedzUsuń