czwartek, 29 września 2011

Z salezjańskiego oratorium i boiska do sejmu RP.

Marek Duklanowski – wieloletni ministrant w parafii św. Jana Bosko na Witkiewicza w Szczecinie, uczestnik Salezjańskiej Pielgrzymki Ewangelizacyjnej i rekolekcji Pustyni Miast. Przez wiele lat był zaangażowany również w SALOS i Ligę Salezjańską od samego niemal początku ich istnienia. Obecnie Radny miasta Szczecina, startując do sejmu chce także spróbować swoich sił w polityce na szczeblu krajowym.

Z Markiem Duklanowskim rozmawia ks. Jarosław Wąsowicz SDB 




Skąd wzięło się u ciebie zainteresowanie działalnością społeczno- polityczną?

W politykę "uwikłany" zostałem już za młodu. Mój tata rozpoczął swoją polityczną przygodę latem 1980 roku. Ta jego przygoda trwa do dziś, a przy okazji zaraził nią i mnie. Gorący Sierpień 1980, a potem stan wojenny, podziemna działalność mojego taty, jego internowanie, problemy z pracą, przesłuchania i zatrzymania obojga rodziców, nasz kontakt z podziemnymi czasopismami i książkami, powodowały, że już mając lat 11-12 miałem zupełnie inne doświadczenia niż rówieśnicy. Przykładowo, w czasie porannych rewizji wynosiliśmy z bratem zakazane za pazuchą wydawnictwa. Zwyczajnie, jako ministranci szliśmy do kościoła, bez względu na to, czy mieliśmy dyżur czy nie, by zdążyć na wpół do siódmej czy na siódmą rano. Wychodziliśmy i już. Ubekom było nic do tego. Mama, niby to pomagając się jeszcze ubrać, wkładała pod koszule to i owo... Podczas gdy była to wiedza zakazana, wiedzieliśmy z bratem o Katyniu, znaliśmy datę 17 września. Wśród kolegów mieliśmy opinię "lepiej zorientowanych". Dojrzałem wcześniej. Patriotyzm rodziców mam we krwi.

Dlaczego właśnie PiS?

Od 1996 roku należałem do Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Linia partii była bliska zarówno z tym, co zaszczepili we mnie moi rodzice, jak i z moimi własnymi przemyśleniami. Przełom stuleci to okres, kiedy partie szybko powstawały, ale równie szybko upadały. Schyłek ZChN to upadek AWS i przejęcie rządów przez SLD w 2001 roku. Po tym roku właściwie jedynymi działającymi strukturami były te, którymi zarządzał mój tata w Szczecinie. W 2004 roku podjęto decyzję o samorozwiązaniu szczecińskiego ZChN. Moja chęć do czynnego uprawiania polityki nie poradziła sobie w próżni. Po roku byłem już w PiS. Gdy przystępowałem do Prawa i Sprawiedliwości odbierałem te partię jako spadkobiercę pewnych idei, które były mi bliskie i w ZChN i wcześniej. Patriotyzm, pewna doza republikanizmu, odwoływanie się do chrześcijańskich korzeni... taki był dla mnie PiS przed sześcioma z górą laty i taki pozostał do dzisiaj. Owszem, idealnych struktur partyjnych nie ma nigdzie, również i u nas zdarzają się pewne błędy, zwłaszcza personalne, jednak bolączka ta dotyka wielu partii w kraju. 

Czym chciałbyś się głównie zajmować jako poseł RP?

Mam trzy główne tezy, z którymi idę do nadchodzących wyborów. Dwa tematy związane są z pewnymi sprawami etycznymi, temat trzeci wypływa, pewnie jak u wielu kandydatów, z miejsca, w którym żyję. Tematem wiodącym jest dla mnie sprawa ochrony życia. Chciałbym, aby życie ludzkie mogło być chronione od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Uważam, że najważniejszym problemem jest dzisiaj istnienie tzw. "podziemia aborcyjnego", które funkcjonuje niemal oficjalnie (mimo terminu "podziemie") i stanowi jakby wentyl bezpieczeństwa dla pewnych postaw ludzkich z jednej strony i braku istotnej polityki prorodzinnej z drugiej. Ta polityka prorodzinna to drugi z punktów wyborczych, który przyświeca mojemu startowi. Zależy mi na tym, by Polacy znów się rodzili. Wszem i wobec ogłasza się, że rodzi się nas coraz mniej. Brakuje jednak systemowych i długofalowych rozwiązań. Trudno zaprzeczyć jednak tezie, że dla większości rodzin sprawa potomstwa to w dużej mierze dzisiaj sfera ekonomii. Nie może być tak, że rodzić dzisiaj dzieci zwyczajnie się nie opłaca. Rząd Platformy Obywatelskiej w czasie swojej kadencji podniósł główną stawkę VAT, a tę preferencyjną na artykuły dziecięce już oficjalnie zrównał ze stawką podstawową (choć rozporządzenie wejdzie w życie od 2012 roku). VAT jest podatkiem, który równo uderza we wszystkich, także w rodziny, w tym wielodzietne. Uważam, że wzorem niektórych państw europejskich winniśmy umożliwić zwracanie naliczonego VAT dla rodzin. Poza tym należy w dalszym ciągu utrzymać preferencyjną stawkę podatku na artykuły dziecięce. VAT to akurat jeden z wielu czynników ułatwiających zwyczajne funkcjonowanie rodzinie. Tych form wsparcia jest jednak więcej, a każda z nich winna wskazywać jasno - Polsce zależy na polskich rodzinach. Trzeci punkt, niezmiernie ważny z perspektywy miejsca, z którego bliżej do stolicy Niemiec, Danii i Czech niż do Warszawy, to rozwój i wsparcie regionu. Prawdziwym i niezmiernie smutnym przejawem braku dbałości o Pomorze Zachodnie jest sytuacja Świnoujścia. Do Świnoujścia dostać się można jedynie promem. Z Polski. Niemcy mają mosty i drogi. I w związku z tym szybki dojazd. Przed kilkoma dniami, zatem już po wakacjach (kiedy opisywany przeze mnie poniżej stan ulega zwielokrotnieniu) staliśmy w kolejce do promu półtorej godziny. Jedynie pół godziny dłużej będzie trwał dojazd pociągiem z... położonego o dwieście kilometrów dalej Berlina. Niemieckie koleje bowiem szykują się do restauracji 30-kilometrowego odcinka torów kolejowych, który istniał przed wojną, a potem został zniszczony. Niedawno Świnoujście połączyła z Niemcami już jedna niemiecka linia kolejowa, nadmorska. Ta biegnąca wzdłuż południowego brzegu wyspy Uznam będzie druga. Bez trwałej przeprawy, z samym jedynie promem, Świnoujście, i to nie żadna przesada, za kilkanaście lat może stać się niemieckim miastem. Dwa lata rządów PiS to wpisanie bardzo istotnego dla Świnoujścia tunelu pod Świną na listę projektów kluczowych. Rządy Tuska sprowadziły budowę tunelu do zadania... samorządu. Przed rokiem kandydat na Prezydenta RP Bronisław Komorowski powiedział to oficjalnie w Świnoujściu, że sprawa tunelu to sprawa samorządu. Kilka tygodni później w drugiej turze wyborów otrzymał w Świnoujściu blisko 70 procent głosów. Ironia losu? Ślepota i krótkowzroczność? Nie wiem. Wiem jedno, o region trzeba walczyć.

Jak młody człowiek uważający się za katolika powinien rozeznać na kogo głosować?

Jak każdy, również młody człowiek, winien przy głosowaniu kierować się przede wszystkim głosem sumienia. Na tegorocznej pielgrzymce ewangelizacyjnej jedna z moich koleżanek mówiąc konferencję użyła trafnego sformułowania - o wyższości etyki nad techniką. Ta zasada, opisana przez Jana Pawła II w "Christifideles laici", a także przez naszych biskupów pod koniec sierpnia br., znajduje swoją kontynuację w jednym stwierdzeniu – wybieram osobę, która opowie się za ochroną życia, przeciw aborcji zatem, przeciw eutanazji. Osobę, która będzie wspierała rodziny, a nie zrównywała je z tzw. związkami partnerskimi, w tym jednopłciowymi. Na listach kilku partii znajdują się osoby, które te rzeczy stawiają na pierwszym planie. Takich osób znajdziemy z pewnością wiele na listach PiS i Prawicy Rzeczpospolitej, pewnie i niektórzy z kandydatów PSL będą również kierować się tymi zasadami... Może jeszcze ktoś... Dzisiejszy dostęp do informacji pozwala nam na zwyczajne sprawdzenie kandydatów. Wystarczy napisać maila i zapytać. Trudne? Niespecjalnie. A mamy czyste sumienie.

Jakie widzisz możliwości szerszego zaangażowania się młodych katolików w działalność społeczno- polityczną?

Takich możliwości jest dzisiaj wiele. Najbardziej zaangażowaną i jednoznaczną formą wejścia w politykę jest przystąpienie do partyjnych struktur młodzieżowych. Wielu jednak osobom taka forma wejścia w politykę już od lat młodzieńczych nie jest często na rękę. Na szczęście istnieją i inne możliwości. Bardzo dobrze jest poszukać (dotyczy to zwłaszcza dużych miast, już takich 100-tysięcznych - tam jest z pewnością łatwiej) jakiegoś miejsca przy parafii, gdzie gromadzą się studenci. Duszpasterstwo akademickie, bo o nim tutaj mowa, łączy w sobie niejednokrotnie możliwość pogłębienia wiary, ale i postaw patriotycznych. Dla młodszych osób najlepszym rozwiązaniem jest... salezjańskie oratorium, w którym jest czas i na spotkanie w grupie rówieśniczej, i na modlitwę i na rozrywkę. Istnieje jeszcze stowarzyszenie "Civitas Christiana", które pomaga również młodym ludziom łączyć ich chrześcijaństwo w zaangażowaniem w życie społeczne, samorządowe i polityczne. Różnych form zaangażowania jest wiele. I może zabrzmi to banalnie, ale czasami wystarczy dobrze przeszukać... internet. Ludzi myślących podobnie - młodych katolików, chcących zaangażować się jest wielu. Nieraz to może sąsiad zza ściany...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz