niedziela, 6 września 2015

Chcemy Ani Kołakowskiej na liście do parlamentu

Przed nami wybory do parlamentu. W tych dniach trwają gorące spekulacje o składzie list poszczególnych ugrupowań. Dla mnie i moich przyjaciół szczególnie ważne jest to, jacy ludzie znajdą się na listach „Prawa i Sprawiedliwości”. Ważne jest by byli to ludzie wierni ideałom polskich patriotów, którzy swoje życie poświęcają dla Ojczyzny, a nie dla kariery, prywaty i chwilowych korzyści materialnych. Dla środowiska gdańszczan od oczywistym było, to że w gronie kandydatów prawicy o mandat ubiegać się będzie Anna Kołakowska. Niestety tym razem tak nie będzie.


Rzadko kto może pochwalić się tak pięknym życiorysem. W stanie wojennym była najmłodszą więźniarką polityczną w Polsce. W 1980 roku związała się z Ruchem Młodej Polski. W 1982 roku została skazana przez sąd Marynarki Wojennej za organizowanie modlitw w intencji internowanych i represjonowanych, które odbywały się w kościele Mariackim w Gdańsku oraz za druk i kolportaż ulotek. Była wówczas uczennicą liceum. Po odbyciu wymierzonej wówczas kary w więzieniu dla kobiet w Fordonie, nie mogła ukończyć nauki i zdobyć matury w normalnym trybie. Dostała „wilczy bilet”. Znalazła takie możliwości w liceum prowadzonym przez siostry w Pobiedziskach. Po ukończeniu szkoły studiowała historię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wciąż angażowała się w inicjatywy opozycyjne – protestacyjne głodówki (m.in. w czerwcu 1985 uczestniczyła w głodówce rotacyjnej o uwolnienie więźniów politycznych, zorganizowanej przez Annę Walentynowicz w podziemiach kościoła Narodzenia NMP w Krakowie-Bieżanowie u ks. Adolfa Chojnackiego), kolportaż prasy, manifestacje, współpracowała z Liberalno Demokratyczną Partią Niepodległość i TZR Środkowo-Wschodniego regionu „Solidarności”.

Docenić należy także wkład Anny Kołakowskiej w wychowanie młodego pokolenia. Od 1994 r. pracowała w kilku szkołach jako nauczyciel historii. Od lat angażuje się w organizację wykładów, pokazów filmowych, konferencji z najnowszej historii Polski, w której biorą udział ludzie młodzi. Wygłaszała także wykłady dla Polonii m.in. w Australii, Niemczech i Francji. W tym względzie współpracuje także ze środowiskiem kibicowskim, nie tylko w Gdańsku ale także w innych miastach Polski. Na Anię i jej męża Andrzeja Kołakowskiego, wykładowcę akademickiego i barda wyśpiewującego historię Żołnierzy Wyklętych, zawsze mogliśmy liczyć. Jestem im szczególnie wdzięczny za aktywne wsparcie Ogólnopolskich Pielgrzymek Kibiców na Jasną Górę. Anna Kołakowska aktywnie współpracuje m.in. ze Stowarzyszeniem kibiców Lechii Gdańsk „Lwy Północy”, Stowarzyszeniem Federacji Młodzieży Walczącej, jest prezesem Okręgu Pomorskiego Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, współpracuje z Komitetem Pamięci i Ochrony Pomnika Poległych Stoczniowców w Grudniu 1970 r. w Gdańsku, Związkiem Stowarzyszeń Osób Represjonowanych w latach 1980-1989 im. ks. Jerzego Popiełuszki, Komitetem Budowy Pomnika Ofiar Stanu Wojennego w Gdańsku i wielu innych.

Państwo Kołakowscy od lat troszczą się o pamięć o Żołnierzach Wyklętych. Śmiało możemy zaliczyć ich do prekursorów tego dzieła. To właśnie Andrzej Kołakowski wyśpiewał jako pierwszy w Polsce historię „Inki”, to małżeństwo Kołakowskich wytrwale od lat w kraju i zagranicą uczy historii naszych bohaterów w ramach koncertów i wykładów. W ubiegłym roku przez dwa tygodnie fizycznie razem ze swoimi dziećmi pracowali przy ekshumacjach na gdańskim Cmentarzu Garnizonowym, podczas którego ekipa profesora Krzysztofa Szwagrzyka z IPN odnalazła Danutę Siedzikównę „Inkę” i Feliksa Selmanowicza ps. „Zagończyk”, żołnierzy V Wileńskiej Brygady Armii Krajowej zamordowanych w sierpniu 1946 r. przez komunistów w więzieniu przy ul. Kurkowej. Ania i Andrzej Kołakowscy wspierają corocznie rajdy szlakiem żołnierzy „Łupaszki” na Podlasiu, dając świadectwo i przykład młodym ludziom. Od wielu lat jest też współorganizatorką rajdu szlakiem V Wileńskiej Brygady AK w Borach Tucholskich.

Rodzina Kołakowskich jest w Gdańsku niezwykle aktywna w organizowaniu przedsięwzięć patriotycznych. Z odwagą reagują, kiedy trzeba protestować przeciwko bucie obecnej władzy. To Anna Kołakowska zorganizowała gdańskie marsze w obronie telewizji Trwam i była w stanie zgromadzić na ulicach ponad 15 tyś. osób., współorganizowała marsze w Wejherowie, Kartuzach i Gdyni, protesty przeciwko umieszczeniu imienia Lenina na historycznej bramie Stoczni Gdańskiej. Państwo Kołakowscy wspierają inicjatywę budowy pomnika ofiar Stanu Wojennego, współorganizowali wyjazdy na protesty do Brukseli, organizowali w całej Polsce protesty przeciwko bluźnierczemu spektaklowi „Golgota Picnic”. Ania publikuje w prasie prawicowej i katolickiej. Startowała jako kandydatka Prawa i Sprawiedliwości do sejmu poświęcając wiele czasu i serca by zdobyć głosy na listę prawicy. W ostatnich wyborach samorządowych zdobyła mandat radnej miasta Gdańska. Ania reprezentuje nasze patriotyczne środowiska i obecnie ma ponad 26% poparcie w rankingu gdańskich radnych (o kilkanaście procent wyższe niż pozostali samorządowcy).

Trudno w kilku zdaniach wymienić wszystkie zasługi Ani i jej rodziny dla naszego miasta i Polski. W związku z dochodzącymi do nas informacjami, że tym razem nie znalazło się dla niej miejsce na liście kandydatów „PiS” do parlamentu wyrażam swoje zdziwienie i zaniepokojenie zarazem. Jeśli dla takich ludzi nie ma miejsca, to dla kogo są? W Gdańsku trudno jest znaleźć równie aktywną i kompetentną osobę, a przede wszystkim wierną swoim przekonaniom. „Prawo i Sprawiedliwość” w ostatnich latach potrzebowało wiernych i wytrwałych ludzi. Na Ani nigdy środowiska patriotyczne w Gdańsku się nie zawiodły, na wielu wprowadzonych z list „PiS” do parlamentu posłach i senatorach tak. I nie miejsce tu na wyliczanie ilu ich było, chociaż niestety nie były to odosobnione przypadki. Nauczeni doświadczeniem musimy stawiać na ludzi pewnych i sprawdzonych.

W imieniu swoim i wielu gdańszczan, kibiców, działaczy młodzieżowej opozycji z lat 80 – tych, wyrażam nadzieję, że miejsce dla Ani na listach od Sejmu RP się znajdzie, bo na nią chcemy głosować. To jest głos obywateli, a „PiS” idąc do wyboru zapewnia, że z opinią obywateli się liczy. Wierzę, że tak będzie i w tym przypadku.

ks. Jarosław Wąsowicz SDB

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz