Patriotyczne postawy młodzieży widzimy na stadionach, na miejskich murach, w muzyce, w niezależnej od mainstreamu młodzieżowej popkulturze, w różnego rodzaju patriotycznych marszach – mówi dla portalu PCh24.pl ks. Jarosław Wąsowicz SDB, dyrektor Archiwum Salezjańskiego Inspektorii Pilskiej, organizator pielgrzymek kibicowskich na Jasną Gorę.
70 lat temu zastępy warszawskiej młodzieży chwyciły za karabiny i pistolety, by przeciwstawić się hitlerowskiemu okupantowi. Jak Ksiądz sądzi, czy współczesna polska młodzież także rozpoczęłaby walkę z okupantem w sytuacji zagrożenia?
Myślę, że tak, chociaż ze wszystkich stron słyszy się sporo narzekania na młodych ludzi, że są niby nieodpowiedzialni, beztroscy, koncentrują się na mało istotnych rzeczach, nie są skłonni do poświęceń, gonią za szybkim sukcesem itd.
A nie jest tak?
Po części może jest to prawda, ale młodość ma to do siebie, że w przypadku niemal każdego człowieka jest okresem, w którym próbuje się przysłowiowo chwycić życie, jak byka za rogi, czyli korzystać z niego pełnymi garściami, poznawać wszystko bez ograniczeń. To jest prawo młodości, z którego się po jakimś czasie wyrasta i wtedy nadchodzi czas na dojrzałe wybory.
Badałem kiedyś bardzo intensywnie prasę religijną okresu dwudziestolecia międzywojennego. To co mnie początkowo w pewnym sensie zszokowało, to wypowiedzi dotyczące ówczesnej młodzieży, bardzo zbliżone do narzekania, które możemy i dziś odnotować w stosunku do dorastającego pokolenia Polaków. Pomimo tych samych „błędów młodości” wytykanych im przez świat dorosłych i zatroskanych o losy ojczyzny seniorów, to właśnie ci młodzi ludzie w godzinach próby stanęli do walki z niemieckim i sowieckim okupantem. Byli niezwykle dzielni i zdeterminowani, zaskoczyli wrogów gotowością do wyrzeczeń i poświęceń, nawet po złożenie w ofierze swojego życia. Tak było również po zakończeniu wojny, kiedy procentową większość oddziałów żołnierzy drugiej konspiracji niepodległościowej tworzyli bardzo młodzi ludzie.
Wśród ofiar Poznańskiego Czerwca i Grudnia 1970 r. na Wybrzeżu odnajdziemy ludzi dopiero co wchodzących w dorosłe życie. Młodych widzimy także w szeregach tzw. opozycji demokratycznej lat 70 – tych, wreszcie w społecznym ruchu „Solidarności”. Ostatni etap walki z systemem komunistycznym, czyli społeczne protesty w maju i sierpniu 1988 r. oraz walki uliczne, często bardzo radykalne, okupacje budynków PZPR w 1989 r. też były dziełem nastolatków ze szkół średnich i młodzieży studenckiej. Wierzę, że dzisiaj byłoby podobnie i młodzież, jeśli byłaby taka potrzeba, stanęłaby do walki w pierwszych szeregach. Mam jednak nadzieję, że takiej potrzeby nie będzie.
Tylko w szkole dwudziestolecia międzywojennego patriotyzm przekazywany był na każdym kroku. Nic dziwnego zatem, że tak ukształtowani młodzi ludzie w chwili próby chwycili za broń.
Tak, oczywiście inną rzeczą jest klimat wychowawczy, jaki towarzyszył wspomnianym pokoleniom młodych Polaków, zaangażowanych później w walkę o naszą wolność. W dwudziestoleciu międzywojennym wychowanie patriotyczne było priorytetem. Sprzyjały mu wszystkie ówczesne stronnictwa polityczne, poza marginalnym zresztą wówczas środowiskiem komunistów spod sztandarów Komunistycznej Partii Polski. One różniły się nieraz bardzo, toczyły ze sobą bezpardonową walkę, ale co do wychowania w duchu miłości do ojczyzny, potrzeby jej obrony, kultywowania tradycji narodowych, szerzenia wiedzy historycznej, promocji polskiej literatury, poszanowania bohaterów walki o niepodległość, były zgodne. Taki klimat wychowawczy na pewno miał znaczny wpływ na postawę młodzieży w czasie okupacji i po jej zakończeniu.
A dzisiaj?
Dzisiaj mamy zgoła odmienną sytuację, w której główni decydenci wspierają swoimi decyzjami, chociażby w przypadku programów szkolnych i akademickich, i propozycjami skierowanymi w stosunku do młodzieży postawy hedonistyczne i kosmopolityczne. To jest bardzo niebezpieczne i powinniśmy z taka polityką zdecydowanie walczyć. Z wielką satysfakcją odnotowuję jednak, że w ostatnim czasie jesteśmy świadkami buntu młodego pokolenia, które podświadomie nie chce takiego stylu życia. Stąd się biorą chociażby oddolne inicjatywy młodych upamiętniających swoich rówieśników walczących w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu z okupantami. Widzimy takie postawy na stadionach, na miejskich murach, w muzyce, w niezależnej od mainstreamu młodzieżowej popkulturze, w różnego rodzaju patriotycznych marszach itp. W tych wszystkich inicjatywach uczestniczy bardzo dużo młodzieży. Czasem sobie myślę, że gdyby manifestacje antykomunistyczne w drugiej połowie lat 80–tych były tak liczne, jak dzisiaj marsze ku czci Żołnierzy Wyklętych czy z okazji Święta Niepodległości, które są dzisiaj w pewnym sensie nie tylko upamiętnieniem naszej historii, ale również wyrazem sprzeciwu wobec mentalności i polityki współczesnych władz, to komuna by została by wówczas naprawdę zmieciona raz na zawsze z naszej historii. A tak się nie stało. Było nas za mało, pewnie zabrakło determinacji.
Czy czasem jednak nie jest tak, że wśród współczesnych młodych ludzi znaczny odsetek to tacy, którzy chętnie wyjdą w marszu na ulicę i pokrzyczą: „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę!” czy „Cześć i chwała Bohaterom”, ale już niechętnie sięgną po jakąś historyczną książkę popularnonaukową, spłycając nieco patriotyzm do roli wyrazu buntu i chęci – nawet legalnej – rozróby?
Wydaje mi się, że tak nie jest. Pokazują to zresztą fakty. Proszę zobaczyć, że ci młodzi ludzie, którzy stanowią często trzon manifestacji patriotycznych nie tylko wykrzykują swoje poglądy czy bunt wobec rzeczywistości na ulicach. Równolegle organizują kluby dyskusyjne, na które najczęściej zapraszani są historycy, promocje książek czy pokazy filmów. Żeby zrobić dobrą i trafną oprawę meczową dedykowaną polskim bohaterom wbrew pozorom też trzeba się trochę znać na historii. A kto dzisiaj w sposób zorganizowany opiekuje się kombatantami, także poza granicami naszego kraju, na ziemiach utraconych po II wojnie światowej? Znam wielu młodych ludzi, m.in. ze środowiska kibicowskiego, którzy z oddaniem od lat organizują wypoczynek dla polskiej młodzieży z Kresów. Te praktyczne działania i ich skala pokazuje, że nie o okrzyki tu chodzi ani rozróbę, ale mamy do czynienia z programowym działaniem. I to napawa nadzieją, że młodzież nie odczytuje patriotyzmu tylko w kategoriach pustych haseł i sloganów, ale idą za tym konkretne wybory i niezwykle cenne inicjatywy.
Zajmuje się Ksiądz naukowo antykomunistycznymi organizacjami młodzieżowymi, również działającymi pod koniec PRL-u. Jak się domyślam, wypływa to także z Księdza doświadczeń. Jak Ksiądz wspomina te czasy?
Był to w moim przypadku czas dorastania do dorosłości. Dobre doświadczenia wyniesione z rodzinnego domu i Kościoła (byłem ministrantem, należałem do Oazy, chodziłem też corocznie od piętnastego roku życia na pielgrzymki piesze z Gdańska na Jasna Górę) zostały wówczas ubogacone poprzez możliwość zaangażowania się w działalność Federacji Młodzieży Walczącej w Gdańsku. Dane mi było poznać wielu wspaniałych ludzi, uczestniczyć w historycznych z dzisiejszej już perspektywy wydarzeniach, jak Msza św. i spotkanie z Janem Pawłem II w 1987 roku na gdańskiej Zaspie, strajki w maju i sierpniu 1988 roku, pielgrzymki ludzi pracy na Jasna Górę, Msze św. odprawiane przez śp. ks. Henryka Jankowskiego w kościele św. Brygidy w intencji Ojczyzny, antykomunistyczne manifestacje na ulicach Gdańska i stadionie Lechii, redakcja podziemnych wydawnictw FMW, happeningi, koncerty, protesty przeciwko budowie Elektrowni Jądrowej w „Żarnowcu”… Było tego naprawdę wiele. Dużo się działo i szybko się żyło.
Po latach widzę, że ówczesna aktywność młodzieży była niezwykłą i skuteczną szkołą ideowego zaangażowania się w ważne sprawy. Byli kolejną sztafetą pokoleń walczących o naszą niepodległość. Oni nie angażowali się z pobudek politycznych, ale patriotycznych. To warto podkreślać. Większość po 1989 roku nie pchała się do polityki, chociaż szkoda, bo może Polska wyglądałaby dzisiaj inaczej. Potrafią się w wielu przypadkach mobilizować po dziś dzień, kiedy upominać się trzeba o wartości, z których wyrośli, o prawdę historyczną, kiedy wolności wokół nas, w niektórych obszarach, jest jakby mniej.
Rzeczywiście, po kilku latach mogłem się zająć opozycją młodzieżową lat osiemdziesiątych z perspektywy historycznej, poświęcając temu zagadnieniu wiele lat mojej pracy badawczo-naukowej. Za to jestem Panu Bogu wdzięczny, że mogłem w ramach mojej posługi salezjańskiej także zająć się i tym zagadnieniem. Pracuję jednak nadal, ponieważ wiele spraw nie zostało jeszcze przebadanych i opisanych, wiele prawdziwie ofiarnych młodych ludzi czeka jeszcze na historyków, którzy opowiedzą o ich zaangażowaniu.
Nie ma Ksiądz wrażenia, że w latach osiemdziesiątych zdecydowana większość młodzieży chciała zmian, upadku ustroju komunistycznego? Tymczasem teraz, patrząc nawet na pokolenie obecnych dwudziestolatków, zdecydowanej większości dobrze tak, jak jest.
Upadku komuny chcieli niemal wszyscy młodzi wówczas ludzie. Oczywiście istniał margines klakierów i karierowiczów, którzy przy boku partii wspinali się po szczeblach aparatczykowskiej kariery. I dobrze na tym wyszli – vide przykład Kwaśniewskiego. Ale większość była zdeterminowana, bo nie miała na horyzoncie żadnych perspektyw. Wszystko wokół było szare i beznadziejne. I do tego wszechobecne zakazy i nakazy. Stąd po wprowadzeniu stanu wojennego taki wysyp młodzieżowych organizacji niezależnych, młodzież stanowiła większość uczestników manifestacji ulicznych, bunt pokolenia wybrzmiewał w muzyce, antysystemowe były wówczas subkultury o wiele bardziej widoczne w środowisku młodzieżowym niż dzisiaj, w latach 80–tych rozpędu nabierał także ruch kibicowski. To wszystko prawda, ale trzeba pamiętać, że sytuacja była nieco inna niż dzisiaj. Czterdzieści lat komunistycznej degrengolady zrobiły swoje i system zła był już wówczas zupełnie obnażony. Nikt normalny nie wiązał z nim już żadnych nadziei, tylko Jaruzelski i beton partyjny wciąż powtarzali, że będą „socjalizmu bronić jak niepodległości”. Dzisiaj większość społeczeństwa uwierzyła, że w 1989 roku doszło do demokratycznych zmian, że żyjemy w kraju pełnym wolności. Dopiero od niedawna zaczęło się przecieranie oczu, bo postokrągłostołowy system zaczął pokazywać swoją prawdziwą twarz. Wprawdzie wciąż jeszcze trzyma się dobrze, m.in. dlatego, że kontroluje media, ale wyłomy już widać. Duża w tym zasługa mediów niezależnych, w przypadku młodzieży zwłaszcza elektronicznych, bo z takich najczęściej ona korzysta. Myślę, że jeszcze mamy przed sobą bunt tego pokolenia. Widać już tego wyraźne symptomy, mówiliśmy o nich już powyżej. Jeszcze nadejdzie ich czas.
Bóg zapłać za rozmowę!
Rozmawiał Kajetan Rajski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz