sobota, 25 stycznia 2014

Polska lokalna

Coraz więcej ciekawych informacji o przebudzeniu się młodych ludzi dociera nie tylko z największych ośrodków miejskich, ale również i z małych miasteczek, które dotąd nie dawały znaków jakiejkolwiek aktywności. Jest to efekt systematycznej pracy u podstaw wielu środowisk oraz niezależnych mediów, które nie mają wielkich pieniędzy by dorównać potentatom na rynku, ale za to są zdeterminowane i przekonane o misji, którą trzeba zrealizować. Prawda systematycznie drąży skałę dotychczasowej niewiedzy i coraz więcej ludzi wie, z kim ma do czynienia w mediach głównego nurtu, w gospodarce, polityce.

O takich właśnie owocach książki „Resortowe dzieci” mógł się ostatnio w Złotowie i Pile przekonać Daniel Passent. Dotychczas te rejony uchodziły za czerwony bastion, w którym rządzą „sami swoi”, którzy w swoich rękach mieli wszystkie narzędzia do tego, by władze skutecznie utrzymywać. Nigdy nie żałowano publicznego grosza na zapraszanie do bibliotek, czy szkół poprawnych politycznie dziennikarzy z pierwszych stron wysokonakładowych gazet, polityków słusznych opcji, artystów aktorów czy literatów. Odkąd sięgam pamięcią, a mieszkam w tym regionie ponad dziesięć, na palcach jednej ręki policzyć można było gości z prawej strony. Dla rzekomej równowagi zapraszano od czasu do czasu, takich apologetów Kościoła i znawców katolicyzmu, jak ks. Boniecki czy Szymon Hołownia. Trzeba powiedzieć, że resortowi ludzie chętnie przyjmowali zaproszenia w te rejony. Zawsze było miło, przyjemnie na sali wypełnionej lizusami, którzy nigdy nie zadawali trudnych pytań.



Te czasy na szczęście odchodzą do lamusa historii. Systematyczna praca wykonywana tytaniczną pracą lokalnych siłaczy, którzy często za własne pieniądze ściągali tu ludzi będących wolnymi w myśleniu, pozwoliła środowiskom patriotycznym uwierzyć, że wszystko można zmienić. Daniel Passent całe życie korzystał z profitów władz i zawsze był im usłużny. Spotykały go za to same nagrody. W Złotowie i Pile zobaczył, że to może się wkrótce zmienić, bo coraz więcej ludzi, zwłaszcza młodych, którzy nie pamiętają z autopsji PRL, poznaje jego prawdziwą twarz. Na krańcach Wielkopolski przywitały go transparenty przygotowane właśnie przez nich: „TW „John” z miasta Won”. W Pile funkcjonariusze policji obywatelskiej przeszukali i spisali inicjatorów akcji. Dodajmy, że w obu przypadkach wielbicieli redaktora „Polityki” nie pojawiło się zbyt wielu, natomiast na spotkania z dziennikarzami mediów niezależnych w tym samych Złotowie i Pile, które są organizowane przez miejscowe Kluby Gazety Polskiej, przychodzą tłumy. Oby tak dalej! 

Ks. Jarosław Wąsowicz SDB
(Gazeta Polska Codziennie, 25 - 26 stycznia 2014 r.)
 

1 komentarz: