piątek, 16 grudnia 2011

Pierwsza ofiara stanu wojennego w Gdańsku. Tolek z gdańskiej Zaspy.

Wojna Jaruzelskiego z narodem o utrzymanie sowieckiego dyktatu w Polsce przyniosła cierpienie dziesiątkom tysięcy ludzi. Internowani i ich rodziny, więzieni z dekretu o stanie wojennym, ukrywający się działacze związkowi, maltretowani uczestnicy demonstracji, na własnej skórze odczuli „karzącą rękę partii”, która broniła „socjalizmu jak niepodległości”. Wielu patriotów przypłaciło wówczas życiem za zaangażowanie na rzecz wolnej Polski. Jedną z pierwszych ofiar stanu wojennego w Gdańsku był dwudziestoletni Antoni Browarczyk

Tolek należał do pokolenia młodych ludzi, którzy z wielką nadzieją włączyli się w nurt przemian zapoczątkowanych powstaniem „Solidarności”. Po sierpniu 1980 r. wspierał działalność związkową. Jako wolontariusz zajmował się kolportażem solidarnościowych wydawnictw, uczestniczył w najważniejszych manifestacjach tego okresu. Patriotyczną formację zdobywał także na spotkaniach Duszpasterstwa Akademickiego oraz na stadionie gdańskiej „Lechii”, której wiernie kibicował od lat 70-tych. Stadion przy ul. Traugutta był w tych latach szczególnym miejscem na opozycyjnej mapie Gdańska. Na „Lechię” regularnie chodzili działacze Wolnych Związków Zawodowych i Ruchu Młodej Polski. Po grudniu 1970 r. na jej stadionie pojawiały się antykomunistyczne hasła, których skandowanie nasiliło się podczas karnawału „Solidarności”. Tolek chłonął tę atmosferę całym sobą.

 Wprowadzenie stanu wojennego brutalnie przerwało marzenia Polaków o możliwości życia w wolnym kraju i samodzielnym decydowaniu o jego przyszłości. Rozpoczął się jeden z najbardziej mrocznych okresów naszej najnowszej historii. 13 grudnia 1981 r. Antoni był świadkiem aresztowania kolegów. W domu zniszczył wówczas notesik z kontaktami. 16 grudnia wziął udział w ulicznej demonstracji, pod czas której według partyjnego raportu, najbardziej aktywni byli „ludzie młodzi i młodociani”. Zamieszki w tym dniu trwały do 22.00.

W kolejnym dniu Tolek po zakończeniu pracy także uczestniczył w demonstracji. 17 grudnia w rejonie budynku partii pojawiły się opancerzone skoty i oddziały MO wyposażone w broń maszynową. Pomiędzy godziną 16.30 a 17.05 wobec protestującego tłumu użyto ostrej amunicji. Antoni Browarczyk padł nieprzytomny na ziemię z raną postrzałową czaszki.

Ludzie natychmiast zanieśli jego ciało (na ławce z autobusowego przystanku) do pobliskiego szpitala na ul. Świerczewskiego. Rodzina dowiedziała się o tragedii po godz. 18.00, ale do szpitala dotarli dopiero następnego dnia. Browarczyk zmarł nie odzyskując już przytomności. Za oficjalną datę śmierci podano 23 grudnia. Dla rodziny rozpoczęła się kolejna gehenna, tym razem związana z uroczystościami pogrzebowymi, w które ingerowała Służba Bezpieczeństwa. W domu Tolka, na gdańskiej Zaspie, w oczekiwaniu na jego pochówek koczowało kilkanaście osób z rodziny, którym pomimo restrykcji stanu wojennego udało się przyjechać do Gdańska. 

Pogrzeb odbył się 31 grudnia 1981 r. na cmentarzu łostowickim. Nie zezwolono na odprawienie mszy świętej ze zwłokami zamordowanego Tolka. Trzy lata później na nagrobku Antoniego Browarczyka znalazł się fragment wiersza napisanego przez jego siostrę Grażynę: „Tu leży nasz Polak -Syn i prawda jest taka, że padł na ulicy Gdańska, a strzał był też z ręki Polaka”.

Po pogrzebie w sprawie dotyczącej śmierci Antoniego Browarczyka rozpoczęły się typowe dla tego okresu matactwa. 6 sierpnia 1982 r. Prokurator Marynarki Wojennej ppor. Włodzimierz Pluta umorzył śledztwo w sprawie jego zabójstwa. Nie zgodzili się z tym wyrokiem najbliżsi, informacje o krętactwie prokuratora ukazały się w podziemnej prasie. Protesty na nic się zdały. W lipcu 1983 r. Wojciech Pluta raz jeszcze umorzył śledztwo w sprawie okoliczności śmierci Browarczyka.

Po 1989 r. sprawą Tolka zajęła się nadzwyczajna komisja do zbadania zabójstw z okresu dyktatury Jaruzelskiego. Jego przypadek opisano w tzw. „Raporcie Rokity”. Winą za nieprawidłowości w śledztwie, w tym niezabezpieczenie dowodów przestępstwa funkcjonariuszy ZOMO w postaci broni, z której oddano strzały, obarczył on ówczesnego Prokuratora Wojewódzkiego w Gdańsku, Prokuratora Marynarki Wojennej w Gdyni i Komendanta Wojewódzkiego MO w Gdańsku. Nigdy nie postawiono im żadnych zarzutów i nie pociągnięto do odpowiedzialności.

Przez wiele lat nikt nie pamiętał o pierwszej ofierze stanu wojennego w Gdańsku. Wszelki próby oddania czci Tolkowi, podejmowane przez rodzinę i przyjaciół, nie spotykały się z przychylnością włodarzy miasta „Solidarności”. Dopiero w 27. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego Prezydent RP Lech Kaczyński nadał Antoniemu Browarczykowi pośmiertnie Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce. Walka o pamięć wciąż jednak trwa. Tym razem podjęli ją byli działacze Federacji Młodzieży Walczącej, kibice Lechii Gdańsk i regionalna „Solidarność”. W piątek 9 grudnia na siedzibie władz związku zawisł okolicznościowy baner przypominający śmierć Tolka. Nie udało się i tym razem uzyskać zezwolenia władz Gdańska na upamiętnienie jego postaci, w formie tablicy złożonej w miejscu, gdzie został zamordowany przez funkcjonariuszy komunistycznej dyktatury. Na przeszkodzie oficjalnie stanęły biurokratyczne przepisy, naszym jednak zdaniem brak dobrej woli włodarzy miasta, którzy na oficjalne pisma kierowane od początku września, poparte tysiącami podpisów, odpowiedzieli dopiero w listopadzie. Z tego powodu zabrakło nam czasu, by dokończyć rozpoczętego dzieła.
Dzisiaj mieliśmy poświęcić tablicę upamiętniająca wszystkie ofiary stanu wojennego w osobie Tolka Browarczyka. Wszystkich mieszkańców Trójmiasta zapraszamy na mszę św. pod przewodnictwem metropolity gdańskiego JE. abp Sławoja Leszka Głódzia w bazylice św. Brygidy w Gdańsku o godz. 17.00, po której odbędzie się manifestacja upamiętniająca tych, którzy oddali życie za wolną Polskę.

Znowu, jak za dawnych lat, spotkajmy się zatem pod „Brygidą”…

ks. Jarosław Wąsowicz SDB
("Gazeta Polska Codziennie", 16 grudnia 2011)

 

1 komentarz: