sobota, 24 stycznia 2015

Z ich krwi nasza wolność

Kolejna rocznica wybuchu Powstania Styczniowego w mediach minęła jak zwykle praktycznie bez odzewu. A szkoda, bo właśnie ten zryw narodowy politycy II Rzeczypospolitej umieli dobrze wykorzystać do lansowania w ówczesnym pokoleniu młodych Polaków patriotyzmu i etosu walki o wolność Ojczyzny. Żyjący jeszcze wówczas powstańcy cieszyli się estymą, poważaniem, specjalnymi przywilejami. Byli honorowani na wszystkich uroczystościach państwowych, zapraszani do szkół, gdzie organizowano ku ich czci akademie. Z wielką satysfakcją dowiedziałem się, że podczas ostatniej pielgrzymki kibiców na Jasną Górę, z ust jednego z naszych kombatantów kpt. Władysława Dobrowolskiego, żołnierza AK, padło stwierdzenie, że owacje, jakie kibice zgotowali naszym drogim bohaterom na sali o. Kordeckiego, pozwoliły mu zrozumieć, co czuli Powstańcy Styczniowi, na organizowanych dla nich przed wojną akademiach. Cieszę się, że kombatanci Polski Walczącej mogli dożyć takich chwil, mam nadzieję, że uda nam się w ten sam sposób docenić innych bohaterów walki z okupantami i komunizmem po 1945 r.



Nie możemy w naszych działaniach liczyć na pomoc miłościwie nam panujących. Nie mówię już nawet w tym względzie o najwyższych instytucjach państwowych. Dzisiaj często także już na poziomie samorządowym lekceważone są wysiłki upamiętnienia tych, których zaangażowanie stało się fundamentem odzyskania przez naszą Ojczyznę wolności. Na tym szczeblu gdzieniegdzie samorządowcy zachowują się jeszcze w miarę przyzwoicie, ale wciąż słyszy się głosy, że jest w tym względzie coraz trudniej. W moim rodzinnym Gdańsku przykładowo, który stał się niestety w ostatnich latach bastionem szkodników, niepodzielnie rządząca miastem od kilkunastu lat PO, wykazała się czujnością klasową, dyskredytując protesty związane z ubiegłorocznym zachowaniem się policji i straży miejskiej podczas uroczystości upamiętniających rocznicę zamordowania w pierwszych dniach stanu wojennego Antoniego Browarczyka (pisaliśmy o nich w GPC). Czwartkowe posiedzenie Komisji samorządu i ładu publicznego rozpoczęło się od wygłoszenia radnych „peło” tezy, że niedopuszczalne jest mówienie o nękaniu uczestników uroczystości przez policję, potem komendanci policji i straży opowiedzieli o tym, jak bardzo grzecznie i przepisowo się zachowali funkcjonariusze, a musieli stawić dzielnie czoła jednemu z organizatorów - stawiającemu opór Robertowi Kwiatkowi (Stowarzyszenie Federacji Młodzieży Walczącej). Notorycznie lekceważono i przerywano wystąpienia Ani Kołakowskiej, radnej PiS-u, najmłodszego więźnia politycznego stanu wojennego, która domagała się wyjaśnień w sprawie zajść 16 grudnia ubiegłego roku. Tradycyjnie z duchem partii miłości urządzono z niej sobie kpiny i głośno wypowiadano złośliwości. Potem przedstawiciele policji zignorowali oświadczenie moje i pracownika IPN w sprawie zajść na uroczystościach. Anna Kołakowska, relacjonowała: „Policja w ogóle nie chciała się ustosunkować do tego, że bazuje na relacji funkcjonariuszy, a ignoruje osoby wiarygodne i posiadające autorytet również z racji pełnionych funkcji. Podobnie radni nie zamierzali się w ten głos wsłuchać. Oni mają tylko jedną koncepcję „Nic się nie stało!”. Dążyli do tego, aby całą sprawę zbagatelizować i broń Boże nie mówić, że policja jest czemukolwiek winna - winna to mogła być ewentualnie zaistniała sytuacja i na przyszły rok będzie lepiej. (…) Widać wyraźnie, że PO zawarła układ w tej kwestii z policją i strażą. Cały stosunek radnych PO do sprawy zawiera się w słowach Bogdana Oleszka, przewodniczącego Rady Miasta, który z kpiną stwierdził, że „pani Browarczyk (mama śp. Antoniego) popłakała się, bo widziała jak źle organizatorzy przygotowali uroczystość”.

Szczyt wyjątkowego chamstwa, które tylko potwierdza, stare przysłowie, „z kim się zadajesz, takim się stajesz”. W tym przypadku jest to o tyle żenujące, że Olaszek to były działacz opozycji, uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r., członek KZ NSZZ „Solidarność”, po wprowadzeniu stanu wojennego członek Tajnej Komisji Zakładowej „S” w stoczni. Brał udział w strajkach w roku 1988. Dzisiaj, po kilku latach pobytu w PO, stać go na drwiny z matki ofiary stanu wojennego. Jeszcze raz, panie Bogdanie: wstyd i hańba!

Ostateczne na żądanie Anny Kołakowskiej, aby przeprosić panią Browarczyk, Oleszek zaproponował, że ją zaprosi do RM i przeprosi. Zignorowano jednocześnie postulat, aby za swoje zachowanie przeprosiła ją policja, w tym przypadku poprawniej chyba zabrzmi milicja.

ks. Jarosław Wąsowicz SDB
(Gazeta Polska Codziennie, 24 - 25 stycznia 2014 r.)
 

1 komentarz:

  1. Ks. Jarku jest mi tak bardzo przykro i smutno po przeczytaniu tego artykułu, że po 35 letnim doświadczeniu pracy w szkole mogę tylko napisać tak:
    Czasami chamstwo jest na takim poziomie, że najlepszą reakcją, jest brak reakcji. Są istoty na takim poziomie rozwoju, które nie są w stanie zrozumieć pewnych spraw i zgodnie z tym co powiedział św. Augustyn "Jak nie możesz z ludźmi rozmawiać o Bogu, to powiedz Bogu o tych ludziach", pozostaje nam modlić się za nich.

    OdpowiedzUsuń