Początek maja przywołuje we mnie niezwykle żywe wspomnienia z lat młodości, kiedy w latach 80 – tych ubiegłego stulecia początek tegoż miesiąca koncentrował się zawsze wokół jednego – manifestacji. Najpierw był 1 maja – święto ZOMO. Ta militarna formacja milicyjna koncentrowała wówczas swoje znaczne siły w Gdańsku, aby rozprawić się z tymi, którzy będą próbowali zakłócić oficjalne obchody komunistycznego święta pracy. Czasami rzeczywiście tak bywało, że udało się niezależnym manifestacjom wkomponować w pochód czerwonych i skutecznie zakłócić propagandową sielankę. Znacznie częściej jednak opozycja organizowała własne demonstracje, z okazji wspominanego w tym dniu w liturgii św. Józefa robotnika. W obu przypadkach zazwyczaj kończyło się pałowaniem. Chociaż nie zawsze wracaliśmy na tarczy. W 1985 r. połączone siły wszystkich niezależnych formacji młodzieżowych, od anarchistów z RSA po kibiców Lechii Gdańsk, po kilku ładnych godzinach walki na ulicach Wrzeszcza odniosły zwycięstwo i pogoniły znienawidzonych przedstawicieli władzy w mundurach.
Zaraz potem był 3 maja, dla nas wówczas święto Niepodległej Polski. Symbolicznym miejscem manifestacji był w tym dniu już od lat 70 – tych pomnik króla Jana III Sobieskiego. Przyjechał do nas ze Lwowa. Zawsze była też msza św. w Mariackim, modlitwa o odzyskanie wolności i wiele patriotycznych, niepodległościowych przemówień. Jeśli chodzi o spotkania z ZOMO, kończyły się tak jak dwa dni wcześniej, totalna zadymą.
Jednak najważniejszy maj, nie tylko w moim życiu, ale całego naszego pokolenia, to był rok 1988 r., kiedy wbrew Wałęsie i jego poplecznikom, młodzież Gdańska zorganizowała strajki w stoczni, na uniwersytecie i politechnice. Maj niezależnych, podsumowanie długiej drogi pracy u podstaw, samoedukacji, spotkań w Kościołach, drukowania i kolportażu bibuły w środowiskach młodzieżowych, wieloletnich starć na ulicach, manifestowania antykomunizmu na stadionie „Biało – Zielonych”. I choć nas wtedy zdradziła konserwatywna opozycja i tak byliśmy zwycięzcami, bo pokazaliśmy siłę, której wystraszyła się i ona i komuna. Mija 25 lat od tych wydarzeń. Wielu z tych odważnych młodych ludzi już nie ma. W tych dniach o nich myślę szczególnie na modlitwie, wszystkich zaś zapraszam na obchody tych pamiętnych wydarzeń. W Gdańsku ich program jest ogólnodostępny.
ks. Jarosław Wąsowicz SDB
(Gazeta Polska Codziennie, 4 - 5 maja 2013 r.)
Cytat z facebooka:
OdpowiedzUsuń"13 Czerwca roku pamiętnego pasiasta kurwa zabiła kibica młodego ... Wisła płakała jUDOVIA się śmiała ZABIJEMY KURWE CO MACZETĄ MACHAŁA !!!!"
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/region/miasto-krakow/1277607-zabojstwo-23-latka-na-ul-zywieckiej.html
Tak wygląda straszny świat kibiców.
Każdy musi sam wejść w relację z Panem Bogiem aby usłyszeć co tą ŚMIERCIĄ Bóg do niego mówi.
Nie jest przypadkiem, że właśnie w ten dzień Ksiądz był gościem Wisły. Podczas I Pielgrzymki Kibiców Ksiądz właśnie od tego stwierdzenia rozpoczął swoje kazanie.