sobota, 18 sierpnia 2012

Rusza liga

Kibolskie wakacje się kończą. Liga za pasem. W piątek wystartował nowy sezon polskiej ekstraklasy. Jaki będzie? Sportowo zapewne taki, jak występ polskiej reprezentacji na EURO 2012, polskich olimpijczyków w Londynie i piłkarzy w ostatnim meczu z Estonią. Przez ostatnie lata większość statystyczna i wyborcza przyzwyczaiła się śpiewać chórem, przyuczona starannie przez najbardziej usportowioną ekipę rządzącą III RP, „nic się nie stało!”. Zjedzą kiełbaski, popcorn i odnotują w pamiętniku kolejną imprezę cool. Za to mniejszość kibolska znów wypełni stadiony swoich drużyn by zachęcić reprezentujących aktualnie ukochane barwy, drąc się ile sił: „grać na całego i walczyć do upadłego”. Nie tylko zagrzewając do boju, ale i przy okazji wychowując piłkarzy, aby nie wychodzili sobie pograć w piłkę, ale walczyć o honor i zwycięstwo! Taka jest też w najmniejszym skrócie różnica między kibicami z marzeń PZPN-u i wszystkich zainteresowanych ministerstw razem wzietych, a polskim kibolstwem, które co do piłkarskiej centrali, szemranych interesów związanych z futbolem, aktualnego stanu polskiego sportu i polityki rządu nie ma żadnych złudzeń. Dlaczego? 


Dlatego, że „sport jest jak lustro, w którym przegląda się całe pozasportowe życie: społeczne, gospodarcze, polityczne; w którym odbija się kultura i obyczajowość. (…) Sport w naszej części świata wraz z nadejściem komunizmu został zaprzęgnięty w służbę polityki, ideologii i propagandy, nachalnie agresywnej w czasach stalinowskich, nieco potem złagodzonej, ale w gruncie rzeczy obowiązującej po dziś dzień. Aparatczycy starego stylu odpadają jak jeden mąż w wyborach do Senatu [dzisiaj już niestety nie – przyp. JW.], ale w klubach, związkach i zarządach sportowych wciąż trzymają się krzepko, a takim na przykład PZPN-ie są wręcz nie do ruszenia. Świat wokół zmienia się w tempie, w jakim Carl Lewis połyka stumetrówkę [dzisiaj jamajczyk Usain Bolt – przyp. JW.], a u nich wszystko po staremu, jak za dawnych dobrych czasów”. Tak w 1989 r. pisał w swoim felietonie sportowym w „Tygodniku Rolników Solidarność” – Tomasz Wołek, wielki przyjaciel obecnego premiera, kumpel z piłkarskich i kibicowskich szlaków Donalda T., zwłaszcza kiedy ze szlauchem szalał po Bydgoszczy (co redaktor wspominał z lubością podczas jednego z programów przedwyborczych PO na łamach fal radiowych). Od kilku już lat zupełnie nie zgadzam się z autorem niezłych niegdyś felietonów nie tylko sportowych. Tym razem jednak przypomnę nawet skreślone niegdyś przez niego słowa. Tak Panie Tomaszu, ma Pan świętą rację: świat wokół zmienia się w tempie z jakim biegają na igrzyskach mistrzowie olimpijscy, a u nas wszystko po staremu, jak za dawnych komunistycznych czasów. 

ks. Jarosław Wąsowicz SDB
(Gazeta Polska Codziennie, 18 - 19 sierpnia 2012 r.)

2 komentarze:

  1. No tak, kulturalni kibole znów będą krzyczeć "Sędzia Ch.j, wypier..alaj", będą kulturalnei jeździć na mecze PKP, a po przegranych derbach będą kulturalnie wracać do domu. Oczywisce nie bedzie rasistowskich przyśpiewek, a w Łodzi ani słowa o długich nosach.
    I jak za komuny będą na wszystko kartki, a ludzie nie będą chodzić po śmietnikach.
    Tak, oczywiscie.

    OdpowiedzUsuń