Do kin wszedl film Czarny Czawartek w reżyserii Antoniego Krauze. Porusza wydarzenia grudnia 1970 roku, zwane "masakrą na Wybrzeżu". Nie będę się tu rozpisywał nad historią tych wydarzeń. Każdy może sobie przecież poczytać książki lub wiadomości w internecie. Chciałbym się podzielić swoimi przeżyciami i przemyśleniami.
Film nakręcony jest w specyficznym klimacie. Nie nazwałbym go fabularnym, a dokumentalnym. Ogólnie, jako film, jest moim zdaniem zrobiony dobrze. Szczególnie trafionym pomysłem są wstawki z oryginalnych matriałów archiwalnych. Niestety w filmie brakuje mi Pana Jaruzelskiego, który przecież jako ówczesny Minister Obrony Narodowej, jest współodpowiedzialny za zamordowanie robotników. Widać ewidentnie poprawność polityczną. No cóż- trudno.
Moje wrażenia? Film oglądałem w kompletnej ciszy na sali. Wszyscy wpatrzeni w ekran, z wielkimi oczami. Niektórym lecą łzy. Straszny, smytny, szokujący.... Ale przedstawia prawdziwe wydarzenia. Aż ciężko zrozumieć. Trudno sobie wyobrazić jak Polak mógł strzelać do Polaka. Spotkałem się z bardzo trafnym określeniem :„Czarny czwartek” to nie jest film, który się tylko ogląda, to film, który się czuje i przeżywa. Mi chyba najbardziej z całego filmu, zapadły w pamięć słowa Zenona Kliszko: "Z kontrrewolucją się nie rozmawia, do kontrrewolucji się strzela".
Niestety, o tych tragicznych wydarzeniach tak naprawdę, bardzo mało się mówi.W telewizji, czy nawet, pamiętam, na lekcjach historii, mówi się tak "swobodnie"- strzelano do robotników, oraz podaje daty i liczby. Tylu zabito, a tylu zostalo rannych, same suche fakty. Czlowiek który nie był świadkiem tych wydarzeń nie zdaje sobie tak naprawdę sprawy jak wygladały tamte dni. Jaka to była tragedia, strach, życie w niewiedzy, niepewności. Do tego jescze trudności w zdobyciu jakichkolwiek towarów.
Oczywiście słychać krytyczne opinie na temat filmu. Na forach internetowych przeczytałem też już pare dyskusji na ten temat. Skomentyję to słowami pewnego internauty:
"Już czerwoni zaczynają szczekać... ubeki i inne szumowiny podnoszą łby i mówią jak to było im fajnie, jaki ten socjalizm milusi...
"A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści ..." oby jak najszybciej. "
Dominik Wąsowicz
Sądziłam, że to Ksiądz Jarek napisze tutaj o tym filmie, ale bradzo się cieszę, że to Pan, Panie Dominiku napisał.
OdpowiedzUsuńWIELKIE DZIĘKI.
Płakałam od pierwszej "ścieżki zdrowia" do ostatniego napisu podobnie jak reszta sali. Odczuwałam go każdą cząstką siebie. Odżyły przeżycia z 1968, 1970, 1976 i 1981 -1989.
"Ręce, pokaż ręce" - chrakterystyczne również dla 1960 roku - Walka o Krzyż w Nowej Hucie. A potem pałowanie i ani kawałka różowego miejsca na plecach.
Przetrącone ręce, nerki itd.
Zakryłam oczy gdy myślałam, że przypalą chłopca na końcu papierosem, bo i tak było.
Panie Dominiku, jeszcze jednego nie pokazali, że groby zabitych były likwidowane, rodziny nie mogły ich odnaleź.
To dobrze, to bardzo dobrze, że młodzi Polacy tak pięknie piszą o tym filmie.
Jeszcze raz dziękuję za ten artykuł.