Szok po sobotnich wydarzeniach trwa nadal. Trudno jest pozbierać myśli. Wciąż z serca wyrywa się pytanie: Boże dlaczego? Trudno jest po ludzku znaleźć na nie odpowiedź. I tak naprawdę, po ludzku nigdy jej nie znajdziemy. Ci co odeszli należą już tylko do Boga. Modlę się w tych dniach, żeby świadectwo wiary i miłości do Ojczyzny wielu z nich zaowocowało w naszych sercach. Może miłosierny Bóg sprawi, że wszyscy wyjdziemy z tej bolesnej lekcji historii lepsi i silniejsi.
Pan Prezydent Lech Kaczyński
Przez głowę w tych dniach wracają wspomnienia, z daru jakim były dla mnie spotkania z wieloma wspaniałymi ludźmi, których dziś już nie ma. Od Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego począwszy. Chociaż pochodził z Warszawy od lat 70 – tych związał się zawodowo z Gdańskiem. Pierwszy raz spotkałem go w 1989 r., kiedy jako wolontariusz pracowałem przy kampanii wyborczej KO „Solidarność”. W siedzibie „Solidarności”, gdańskim „Akwenie”, codziennie po lekcjach z kolegami z FMW drukowaliśmy godzinami serwisy informacyjne i wyborcze ulotki, które później kolportowane były na terenie Trójmiasta. Spotykaliśmy tam wówczas całą plejadę ludzi opozycji. Wśród nich byli bracia Kaczyńscy. Jarosław startował w wyborach, jako kandydat na posła, Lech na senatora. Oczywiście obaj, zresztą jak wszyscy niemal kandydaci „Solidarności” w kraju, odnieśli wielki wyborczy sukces. Chociaż, już wtedy byli znanymi ludźmi, pamiętali o wdzięczności za naszą pracę. Wpadali chociaż na chwilę do pokojów, gdzie drukowano materiały propagandowe, poklepali po ramieniu, z humorem zapytali: „czy lekcje już odrobione?”, podrzucali słodycze. Zwykłe, najprostsze gesty, które zapadały w pamięci.
Tą umiejętność okazywania wdzięczności Pan Prezydent zachował na całe życie. Nikt wcześniej, tak jak On, nie wcielił w życie polityki historycznej, która przypominała bohaterskie karty dziejów naszej Ojczyzny. Nagradzał polskich patriotów, często zapomnianych, wypchanych przez polityczne salony z pierwszych stron gazet, skazanych przez nie na społeczną niepamięć. Prezydent Kaczyński przywrócił nam ich blask. Przypomniał te piękne postaci naszej najnowszej historii. Sam swoją postawą dawał przykład, co oznacza kochać swoją Ojczyznę, nie poprzez górnolotne formuły, ale codzienną pracę dla jej dobra. Był najlepszym Prezydentem w dziejach powojennej Polski, który z szacunkiem odnosił się do urzędu, na którym postawili go rodacy.
Panie Prezydencie, dziękuję za Muzeum Powstania Warszawskiego, dziękuję za odznaczenia przyznane ludziom „Solidarności”, „Solidarności Walczącej”, NZS-u, Federacji Młodzieży Walczącej i wielu innym, którzy swoim zaangażowaniem na rzecz Wolnej Polski, sobie na nie zasłużyli. Pięknie o Panu Prezydencie napisał w specjalnym numerze „Gazety Polskiej” poseł europarlamentu Ryszard Czarnecki, który przyrównując go do sienkiewiczowskiego Małego Rycerza – Michała Wołodyjowskiego, zauważył: „Testament śp. Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej – testament Polski wolnej, solidarnej, silnej, Polski – dobrej matki dla wszystkich swoich dzieci, tych bogatych i tych biedniejszych, tych z wielkich metropolii i małych wsi – dostał się nam w spadku po nim. Czyńmy więc swoją powinność, róbmy swoje, by kiedy się z nim spotkamy tam, gdzie jest teraz – nie wytknął nam grzechu zaniechania. Ojczyzna przecież w potrzebie”.
Pani Anna Walentynowicz
W katastrofie po Smoleńskiem zginęła także Pani Ania Walentynowicz. Sławek Cenckiewicz, który właśnie skończył pisać obszerną monografię jej poświęconą, w jednym z artykułów w „Rzeczpospolitej”, nazwał Panią Anię niezwykle trafnie: „Matką Solidarności!”. I właśnie jako matka pozostanie w mojej pamięci. Czuła, troskliwa, wrażliwa na krzywdę ludzką, dopominająca się o prawdę, z godnością znosząca wszelkie zniewagi, jakie ją spotkały w życiu. Była wielką przyjaciółką młodzieży. Pamiętam, jak stawała po naszej stronie na wiecach pod kościołem św. Brygidy. Broniła racji młodzieży w sporze, jakie niezależne środowiska młodzieżowe w Trójmieście toczyły po zakończeniu strajków w 1988 r. z Lechem Wałęsą. Troszczyła się o młodych prowadzących głodówkę przeciwko budowie Elektrowni Jądrowej w Żarnowcu. Pamiętamy Panią Anię ze wspólnych pielgrzymek do Częstochowy dla ludzi pracy, które w 1984 r. zainicjował ks. Jerzy Popiełuszko. Lubiła siedzieć w pociągu razem z młodzieżą, dyskutować, dawać mądre rady.
Z Panią Anią nawiązaliśmy kontakt w ostatnim czasie, w związku z przygotowaniami gdańskiego oddziału Stowarzyszenia FMW do wydania albumu: „Gdańskie ślady ks. Jerzego” z okazji beatyfikacji kapelana „Solidarności”. Pani Ania Walentynowicz bardzo się przyjaźniła z ks. Jerzym. Była niezwykle poruszona faktem, że zostanie wyniesiony na ołtarze. Cieszyła się na tę chwilę. Pan Bóg zechciał, że nie weźmie już udziału w tej wielkiej uroczystości. Wierzę, że dzisiaj razem z ks. Popiełuszką, modli się w niebie za Polskę i „Solidarność”.
Biało – Zielona żałoba
Obecność na pokładzie samolotu, który uległ katastrofie, Macieja Płażyńskiego i Arkadiusza Rybickiego sprawiła, że żałobnym kirem w Gdańsku pokryły się nie tylko barwy narodowe, ale także „Biało – Zielone”, ukochanej od lat przez Panów Posłów Lechii. Byli wiernymi i zasłużonymi ludźmi „Biało Zielonej Solidarności”. Dzisiaj kibicowska brać w Gdańsku we wzruszający sposób oddaje im cześć.
Z Panem Maciejem Płażyńskim jeszcze przed tygodniem wymieniałem się wielkanocnymi życzeniami. Ostatnimi czasy konsultowałem z nim wiele informacji w związku z badaniami nad opozycją młodzieżową w Gdańsku. Pan Maciej w latach 80. należał do Ruchu Młodej Polski. W 1980 roku był współzałożycielem Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Jesienią 1981 r. kierował strajkiem okupacyjnym na Uniwersytecie Gdańskim, następnie działał w opozycji demokratycznej. W 1983 współtworzył i do 1990 kierował Spółdzielnią Pracy Usług Wysokościowych „Gdańsk”, gdzie zatrudnienie znajdowało wielu opozycjonistów.
Był wielkim fanem futbolu. Sam grał systematycznie w czasie noworocznych meczów polityków, które swoimi korzeniami sięgają przełomu lat 70 – tych i 80 – tych XX w., kiedy piłkarskie pojedynki 1 stycznia toczyli ze sobą działacze RMP i Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Był zaangażowany w pomyślny rozwój gdańskiej Lechii. Na początku lat 90-ych ubiegłego wieku był jednym z inicjatorów powołania Sportowej Spółki Akcyjnej FC Lechia. Jak zauważono na stronie www.lechia.net stadion we Wrzeszczu odwiedzał nie tylko w momentach, „gdy Lechia grała z Górnikiem Zabrze, ale również gdy podejmowała Grom Kleszczewo, czy Tęczę Siwiałka”. Ostatnio na meczach Lechii bywał bardzo często. Zawsze życzliwie ustosunkowywał się do wszelkich działań nawiązujących do solidarnościowych i patriotycznych tradycji gdańskich kibiców. Wiernie uczestniczył w nabożeństwach w intencji śp. „Dufa” – Tadeusza Duffka, nie tylko w dniu pogrzebu tego legendarnego kibica, ale również w kolejnych latach.
Pan Maciej był człowiekiem, który był niezwykle życzliwie nastawiony do salezjanów i ich pracy z młodzieżą. W ramach programu „Blisko Boisko”, którego był pomysłodawcą, także dzięki jego osobistemu zaangażowaniu powstał wspaniały obiekt w Aleksandrowie Kujawskim, z którego korzysta tamtejsza młodzież. Pana Marszałka gościliśmy dwa lata temu w Pile, gdzie otwierał Ogólnopolskie Mistrzostwa Polski Ministrantów w piłce halowej, zorganizowane wówczas przez salezjańską parafię św. Rodziny. Siedzieliśmy razem na trybunach i dzielił się wówczas ze mną swoimi uwagami po lekturze „Biało – Zielonej Solidarności”, dodając wiele cennych uzupełnień. Maciej Płażyński był także współorganizatorem ubiegłorocznego sympozjum poświęconego pamięci wielkiego Prymasa Polski kard. Augusta Hlonda, salezjanina. Na spotkaniu w Warszawie, żartowaliśmy, że chociaż raz spotykamy się poza stadionem.
Maciej Płażyński był również od lat zaangażowany w pomoc Polakom na Wschodzie. Od maja 2008 roku do tragicznej śmierci 10 kwietnia 2010 r. kierował Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska”. Ostatnio wystąpił do przedstawicieli władz „Lechii” z pomysłem, aby zaprosić na mecz do Gdańska przedstawicieli mniejszości polskiej na Białorusi, którzy są prześladowani przez tamtejszego prezydenta Aleksandra Łukaszenkę. Ze swojej strony opowiadałem mu o pielgrzymce z Suwałk do Ostrej Bramy, która jest wspaniałą lekcją patriotyzmu dla młodzieży w niej uczestniczącej. Pan Marszałek nie wykluczał, że może pojawić się w tym roku Wilnie, aby tam przywitać pątników. W dniu 24 lipca 2010 r. razem z młodzieżą upamiętnimy w Wilnie 30 rocznicę powstania „Solidarności”. W modlitwie na pewno pamiętać będziemy także o Panu Marszałku, który miał tę patriotyczną manifestację zaszczycić swoją obecnością.
Kolejną ofiarą katastrofy jest Arkadiusz Rybicki, przez przyjaciół z opozycji zwany sympatycznie „Aramem”. Pan Poseł karty swojej walki o wolną Polskę, zapisał jeszcze pod koniec lat 60 – tych ubiegłego wieku, kiedy w gronie kolegów z I LO w Gdańsku zakładał szkolną, konspiracyjną organizację Front Wyzwolenia Narodowego. Licealiści rozrzucali przygotowane przez siebie ulotki z antykomunistycznymi hasłami, malowali je także na murach komisariatów i partyjnych komitetów na terenie Trójmiasta. W szkole rozwieszali gazetki informacyjne np. po śmierci generała Andresa (12 V 1970), z okazji 3 maja czy 11 listopada. W latach 70 – tych Arkadiusz Rybicki był czynnie zaangażowany w działalność Duszpasterstwa Akademickiego prowadzonego przez o. Ludwika Wiśniewskiego. Było ono kuźnią, w której hartowały się serca wielu późniejszych działaczy RMP. Rybicki był jednym z liderów tego środowiska. W sierpniu 1980 r. pomagał strajkującym robotnikom Wybrzeża. Wspólnie z Maciejem Grzywaczewskim spisał na tablicy 21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. W 2003 tablica z postulatami została przez UNESCO wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturalnego „Pamięć Świata”. Po wprowadzeniu stanu wojennego Rybicki był jednym z najbliższych współpracowników Lecha Wałęsy.
Wraz z braćmi Arkadiusz Rybicki był wieloletnim sympatykiem Lechii Gdańsk, współtwórcą i założycielem legendarnego klubu kibica w latach 70-ych ubiegłego wieku, do którego należeli wówczas oprócz Rybickich, także m.in. Donald Tusk, Tomasz Wołek, Grzegorz Popielarz. Pan Arkadiusz systematycznie uczestniczył w meczach polityków, o których już wspominaliśmy. Razem z braćmi oraz Marianem Kosznickim, Andrzej Kowalczykiem, Piotrem Adamowiczem i Sławomirem Weinerem był pomysłodawcą i organizatorem uczestnictwa Lecha Wałęsy na pamiętnym meczu z Lechii z Juventusem we wrześniu 1983 r. w Gdańsku. Kibice „Biało - Zielonych” zgotowali wówczas przewodniczącemu podziemnej „Solidarności” owacyjne przyjęcie. Tą manifestację poparcia dla podziemia zobaczył wówczas cały świat, bo mecz transmitowało wiele zachodnich stacji. Pan Poseł wspominał w 2008 r. na łamach portalu www.lechia.gda.pl: „Na stadionie we Wrzeszczu, stawaliśmy w jednym szeregu z pokoleniami naszych dziadów i ojców, którzy upominali się o wolność. Nasz bunt, to była atmosfera na stadionie, śpiewy, transparenty, walki z ZOMO. Nie musieliśmy płacić za to życiem. To był przywilej dany od Opatrzności. Historia Lechii, mecz z Juventusem w 1983, Lech Wałęsa na stadionie i pragnienie wolności, stały się częścią naszej tożsamości, częścią gdańskiej i polskiej historii.”
Arkadiusz Rybicki jest wspominany przez przyjaciół, jako człowiek niezwykle skromny i życzliwy. Wielokrotnie doświadczałem z jego strony właśnie tych charakterystycznych cech jego postawy. Był zawsze gotowy do udzielenia mi informacji o działalności w RMP wśród gdańskiej młodzieży, o kibicach Lechii w latach 70 – tych, o słynnym meczu z Juventusem. Wspierał projekty gdańskich licealistów, którzy w formie dokumentalnego filmu chcieli upamiętnić zaangażowanie kibiców Lechii w walkę o „Solidarność”. Osobiście się zaangażował w to, żeby mogli się ze mną skontaktować i skorzystać z materiałów przeze mnie zebranych. Ostatnio spotkałem Pana Posła na meczu w Gdańsku 13 grudnia 2009 r. Uczciliśmy wówczas na Traugutta pamięć Tolka Browarczyka, pierwszej ofiary stanu wojennego w Gdańsku, także wiernego kibica „Lechii”. Kiedy na trybunie honorowej, po zakończonej minucie ciszy, rozdawałem specjalne wydanie „Monitu”, dawnego pisma Federacji Młodzieży Walczącej Reg. Gdańsk, zagaił mnie krótko: „Brawo panowie!”. To my Panu dziękujemy, Panie Pośle! Był Pan wielkim patriotą i wielkim Lechistą!
Requiem aeternam dona Eis Domine, et lux perpetua luceat Eis.
Reguiescant in pace. Amen
BOŻE BŁOGOSŁAW POLSCE!!
ks. Jarosław Wąsowicz SDB
Dziękujemy Dario B. oraz www.lechia.net za zgodę na wykorzystanie zdjęć z upamiętnienia przez kibiców Lechii ofiar tragedii w Smoleńsku
Cześć ich pamięci [*]
OdpowiedzUsuńWieczny odpoczynek racz im dać, Panie.
OdpowiedzUsuńradość uchodźców
OdpowiedzUsuńhttp://polskaprawda-lardarxo.blogspot.com/
Niech odpoczywają w pokoju..
OdpowiedzUsuńłączę się w modlitwie za poległych patriotów
OdpowiedzUsuńWieczny odpoczynek dla tragicznie zmarłych.
OdpowiedzUsuńChwała bohaterom!!!
OdpowiedzUsuńbohaterom? tragedia tragedią ale coponiektórzy chyba się zagolopywują...część z tych ludzi owszem była naprawde wybitnymi ludźmi (generałowie, profesorowie...) ale część z nich to byli pospolici posłowie, którzy na codzień wcale nie zasługiwali na jakieś famfary za to co robili, wręcz przeciwnie. a to, że oprócz bycia politykiem z krwi i kości byli także normalnymi ludźmi, tak jak np prezydent, gdzie mało kto go lubił za to jaki był agresywny i zawistły, ale mało kto dostrzegał że był również miłym człowiekiem w codziennym życiu dla rodziny czy przyjaciół i patriotą polski...
OdpowiedzUsuńCóż napisać.
OdpowiedzUsuńznowu przychodzi mi z pomocą jeden z ukochanych moich poetów Ks. Jan Twardowski
------------------------------------
ZACZEKAJ
Kiedy się modlisz - musisz zaczekać
wszystko ma swój czas
widzą prorocy
trzeba wciąż prosząc przestać się spodziewać
niewysłuchane w przyszłości dojrzewa
to niespełnione dopiero się staje
Pan wie już wszystko nawet pośród nocy
dokąd się mrówki nadgorliwie spieszą
miłość uwierzy przyjaźń zrozumie
nie módl się skoro czekać nie umiesz
-------------------------------------------
Cóż dopisać.
Modliliśmy się o szacunek dla Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, o przerwanie tego potoku strasznych, podłych oszczerstw pod jego adresem. Modliliśmy się od tylu lat o prwawdę o Katyniu, ale to tylko Pan Bóg wie dlaczego, w jakim celu i kiedy coś ma się wydarzyć. I Bóg wie, że to jest dobre.
Ja wczoraj otrzymałam od Pana Boga najwspanialszy prezent urodzinowy - widomość, że Para Prezydencka zostanie pochowana na Wawelu, w Naszym Sanktuarium Narodowym.
Dla mnie to ma ogromny wymiar. Dla mnie wraz z Parą Prezydenckom pochowani zostana tam wszyscy nasi rodacy pomordowani na wschodzie.
JEZU UFAM TOBIE
Ja pozwolę się uzewnętrznić nieco dłużej....mam nadzieję, że mój wpis zostanie, mimo długości.
OdpowiedzUsuń1. Zacznę od haniebnej, wręcz znieważającej Polskę karykatury jaka ukazała się w jednej z belgijskich gazet, choć raczej wypadało by powiedzieć "szmatławiec", bo jest ona z tego segmentu co nasz "SE"...
Niemniej jednak czuję się odpowiedzialna za swój kraj i za dziennikarstwo w tym kraju, gdyż w przyszłości chcę być dziennikarką. Zresztą - mój patriotyzm nie pozwala mi milczeć, gdy mój kraj jest poniżany, wyszydzany, obrażany i... (resztę dobierzcie sami) w obliczu tak trudnego czasu dla Naszego Narodu - wobec czego napisałam protest do redaktora naczelnego owej belgijskiej gazety (choć zastanawiam się czy nie był on zbyt łagodny...), choć on już w mediach zapowiedział, że nie ma za co przepraszać ponieważ był tylko jeden telefon w tej sprawie i protest Ambasady polskiej, poza tym z takimi zarzutami to nie do niego (on ma za zadanie sprawdzić czy publikacja nie zawiera treści rasistowskich...) tylko do rysownika.
2. Wczoraj był protest kilkuset osób przeciw pochowaniu Pierwszej Pary na Wawelu....i wiecie co stwierdziłam ze smutkiem? Polskie "piekiełko" wróciło. I to jeszcze zanim oddaliśmy wszystkie ofiary ziemi....A komentarze - w internecie przede wszystkim - takie, że nóż się w kieszeni otwiera...
Dlatego - powiem to mocno teraz (za Waszym pośrednictwem) - żeby niektórzy internauci dobrze to zrozumieli i zapamiętali: UCISZCIE SIĘ I OPAMIĘTAJCIE! CISZEJ NAD TYMI TRUMNAMI!!!!!!!! ODŁÓŻCIE SPORY I JAD WĘŻA NA KIEDY INDZIEJ (może już nigdy go nie używajcie?)!!!!
3. Kajam się w imieniu polskich mediów - TAK, MEDIA RÓWNIEŻ PONOSZĄ OGROMNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ - zwłaszcza za to jak był przedstawiany w środkach masowego przekazu Pan Prezydent i Jego prezydentura. Wszystko to jak widzieliśmy tego polityka to jest skutek "zezwierzęcenia" mediów, a nie prawdziwej służby czy misji publicznej. W ostatnim czasie w ogóle nie można było powiedzieć o tym, że media pełniły jakąkolwiek misję publiczną. A to wszystko wynikało także z faktu, iż wszyscy dziennikarze zapomnieli o etyce zawodowej....
Dziękuję i przepraszam za emocjonalność mojego wywodu. Pozdrawiam wszystkich.
Zuzanna
Do Anonimowego z godz. 23:49 - każdy z nas jest wyjątkowy i każdy z nas dla Pana Boga jest tyle samo wart. Znałam panie sprzątające szlachetniejsze od generałów i profesorów.
OdpowiedzUsuńDo Zuzanny.
OdpowiedzUsuńTak też było też po śmieci Jana Pawła II. Cały świat oddawał mu hołd, a wielu nie użyję tutaj słowa "polskich" internautów pisało o nich straszne słowa. Musimy się Zuzanno za nich bardzo, bardzo mocno modlić, tak jak nas uczył Jan Paweł II.
"Ludzie różnią się od siebie życiem, w śmierci są jednacy"
OdpowiedzUsuńCześć PATRIOTĄ
JEZU UFAM TOBIE!
vincent sdb
Boże Błogosław Polsce!
OdpowiedzUsuńjako katolik choć grzeszny i dojrzewający bardzo powoli patriota chcę patrzeć na tą tragedie przez pryzmat słów Apokalipsy 3,19:
OdpowiedzUsuń"Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę.
Bądź więc gorliwy i nawróć się!"
To wydarzenie musi stać się powodem do nawrócenia! Musi powodować refleksję na temat sezonowości polskiego patriotyzmu!
Wśród kolegów na uczelni w diabelskiej paplaninie obłudnych i głupawych wywodów patriotyczno- politycznych pozerów mogłem jednak odszukać także dobre echo świadomości medialnych kłamstw i manipulacji, których ci ludzie doświadczyli i napiętnowali może pierwszy raz w życiu. Uznaję to za sukces i pierwszy owoc bożej Opatrzności i planu w tej tragedii.
http://nasza-klasa.pl/#school/197971/8/gallery/114
OdpowiedzUsuńhttp://nasza-klasa.pl/#school/197971/8/gallery/113
Przepraszam za jakość, ale nie miałam dobrego narzędzia do przechwytywania z filmu.
Jestem bardzo dumna z naszego Ks. Jarosława i Ks. Mariusza również, że odprowadzali Parę Prezydencką na wieczny spoczynek aż do Katedry Wawelskiej.
też mi twarz księdza mignęła jak oglądałam uroczystości.
OdpowiedzUsuńDziękuję księdzu Jarkowi, że w imieniu nas wszystkich odprowadził Pierwszą Parę na miejsce ich wiecznego spoczynku.