poniedziałek, 2 maja 2011

Umierała z modlitwą na ustach. Danuta Siedzikówna „Inka” (1928 –1946).

Większość nauczycieli i wychowawców, którzy wśród młodych ludzi realizują swoje powołanie, zastanawia się pewnie, kim w przyszłości będą ich podopieczni. Czy w życiu dadzą sobie radę? Czy będą korzystać z wiedzy i rad, które przekazują im rodzice i szkoła? Czy będą po prostu dobrymi ludźmi, wartościowymi, wrażliwymi społecznie, którzy przekażą wartości zaszczepione im w młodości kolejnym pokoleniom? Przed tego typu pytaniami stają także salezjanie. Wciąż trzeba szukać skutecznych sposobów, by skutecznie realizować wychowawczą myśl św. Jana Bosko we współczesnym świecie. Niejako potwierdzeniem tezy, że program wychowania ks. Bosko, jest dla młodego człowieka propozycją, która w życiu przynosi zamierzone efekty są historie życia salezjańskich wychowanków, którzy potrafili, jak chciał ks. Bosko, „być prawymi obywatelami i dobrymi chrześcijanami”. Nieprzypadkowo w panteonie świętych Rodziny Salezjańskiej jest tak wielu młodych ludzi, od Dominika Savio pierwszego wychowanka wyniesionego na ołtarze po Zefiryna Namuncurę, wyniesionego na ołtarze 11 listopada 2007 r.



Polskich wychowanków w gronie świętych i błogosławionych Rodziny Salezjańskiej reprezentuje „Poznańska Piątka”. Wychowankowie poznańskiego oratorium w czasie ostatniej wojny dali świadectwo wierności Panu Bogu i Kościołowi. W czasie męczeńskiej drogi, skazani na śmierć za działalność w konspiracyjnej Narodowej Organizacji Bojowej, korzystali z owoców religijnego wychowania pogłębionego przez zaangażowanie w salezjańskie grupy młodzieżowe. W ich celach wisiał obrazek św. Jana Bosko, umierali oddając swoje życie w ręce Maryi Wspomożycielki. Podobnych postaci było więcej. Polska młodzież zdała egzamin z patriotyzmu. Salezjańscy wychowankowie ginęli w Katyniu, walczyli w Powstaniu Warszawskim, prowadzili działalność konspiracyjną w Szarych Szeregach i Armii Krajowej. Wyzwaniem dla historyków Rodziny Salezjańskiej, staje się próba odnalezienia w archiwalnych dokumentach historii życia tych pięknych, młodych ludzi i opowiedzenia jej na nowo, ku pokrzepieniu serc współczesnej młodzieży: że warto żyć inaczej, niż uczy nas świat, że warto być przyzwoitym, że trzeba kochać Kościół i Ojczyznę, jak uczył ks. Bosko.

Jedną z takich postaci, o której chciałbym dziś opowiedzieć, jest młoda dziewczyna – Danuta Siedzikówna „Inka”, która była wychowanką szkoły sióstr salezjanek w Różanymstoku. Przyszła mi na myśl, kiedy zadzwonił kl. Michał – naczelny naszego „Biuletynu”, i powiedział: „Jarek napisz jakiś tekst o naszych wychowankach. Wybierz kogoś, kto będzie pasował do głównego tematu „Biuletynu”, jakim jest MODLITWA”. W pierwszej chwili pomyślałem o „Poznańskiej Piątce”, ale przecież ich historia jest doskonale znana młodzieży SWE, chociażby przez konferencje na pielgrzymce, płytę zespołu New Dey, cykl artykułów im poświęconych w „Kontakcie”. I wtedy przyszła mi do głowy Ona. Nie jest dobrze znana w naszych środowiskach, chociaż za sprawą historyków Instytutu Pamięci Narodowej, ukazał się kilka dobrych artykułów, promujących tą postać, jako wzór patriotycznej postawy młodego pokolenia, które po latach strasznej wojny, stawiło czoła nowemu okupantowi – komunistom. Pomyślałem o niej, kiedy na spotkaniu przedstawicieli samorządów uczniowskich prowadziłem panel na temat patriotyzmu zakończony emisją spektaklu Teatru Telewizji – „Inka 1946”. Kończy go wzruszająca scena egzekucji Inki. Dziewczyna przystąpiła przed nią do spowiedzi. Ostatnią rzeczą, którą uczyniła było ucałowanie krzyża świętego. Umierała z modlitwą na ustach. W tych chwilach kończącego się w tak dramatycznych okolicznościach życia, swoim komunistycznym oprawcom dała świadectwo „prawej obywatelki i dobrej chrześcijanki”. Zatem posłuchajcie opowieści o dziewczynie, która tak jak Wy wzrastała w duchowej szkole ks. Bosko.

Danuta Siedzikówna urodziła się13 września 1928 r. we wsi Głuszczewina k. Narewki na Podlasiu. Do szkoły podstawowej uczęszczała w Olchówce, później naukę kontynuowała w szkole ss. Salezjanek w Różanymstoku k. Grodna. W czasie wojny cała jej rodzina zaangażowana była w działalność konspiracyjną. Ojciec w 1939 r. został deportowany w głąb ZSRR. W roku 1941 udało mu się dotrzeć do Armii Andersa, z którą wyruszył na bojowy szlak. Jednak nadwyrężone zdrowie na Syberii nie pozwoliło mu walczyć o wolną Polskę w żołnierskich szeregach. Zmarł z wycieńczenia w Teheranie. Matka Danuty została rozstrzelana przez gestapo w 1943 r. za wpieranie podziemia. Po tym wydarzeniu dwie najstarsze Siedzikówny: Wiesława i Danka wstąpiły w szeregi AK, gdzie pełniły funkcję sanitariuszek i łączniczek.

W grudniu 1943 r. wieku 15 lat Danka wraz ze swoją siostrą Wiesią zostały zaprzysiężone. Na ręce dowódcy złożyły przysięgę: „W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten Święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia, i przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił – aż do ofiary życia mego. Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszna, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg…”. Słowom wypowiedzianej przysięgi pozostała wierna do końca…

W maju 1945 r. „Inka” została aresztowana przez funkcjonariuszy UB wraz ze wszystkimi pracownikami nadleśnictwa Narewka na Podlasiu. Konwój z aresztowanymi został jednak zaatakowany przez żołnierzy AK i tak Danusia dostała się do oddziałów słynnego majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, który dowodził 5 Wileńską Brygadą AK. W zimie pod zmienionym nazwiskiem uczęszczała do szkoły, wiosną 1946 r. wraz z oddziałem stanęło ponownie do walki tym razem na Pomorzu Gdańskim. „Łupaszko” ze swoimi żołnierzami podążył tam w ślad za repatriantami z Wileńszczyzny. „Inka” brała w tym okresie udział w potyczkach z oddziałami MO i w działaniach dywersyjnych skierowanych przeciwko nowym okupantom. W lipcu 1946 r. udała się do Gdańska z rozkazem zakupu map i lekarstw. Została aresztowana w konspiracyjnym mieszkaniu w Gdańsku Wrzeszczu, gdzie z koleżankami z wileńskiej konspiracji śpiewała partyzanckie piosenki. Okazało się, że wpadła w wyniku zdrady innej dziewczyny związanej z oddziałami „Łupaszki”.

Od tej chwili wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Rozpoczęło się śledztwo, w którym oskarżono niespełna 18 letnią „Inkę” o przestępczą działalność w „leśnych bandach”. Pojawiły się w nim absurdalne zarzuty, jak chociażby taki, że ona jako sanitariuszka wydawała rozkazy (sic!) dokonywania mordów na funkcjonariuszach MO. Na łamach gdańskiej gazety „Dziennik Bałtycki”, ukazywały się artykułu szkalujące dziewczynę, zatytułowane np. „Krwawa Inka”, „Osiemnastoletnia dziewczyna katem” i inne. Podczas przesłuchań dziewczynę torturowano i dręczono psychicznie, mimo tego nie podała żadnego ze znanych jej adresów konspiracyjnych ani żadnych danych dotyczących oddziału, w którym służyła. W czasie śledztwa podstawiano też fałszywych świadków jej rzekomych zbrodni. W większości byli to funkcjonariusze milicji i ubowcy. W sfingowanym procesie, który odbył się już 14 dni po aresztowaniu, skazano „Inkę” na karę śmierci.

Na wykonanie wyroku czekała w więziennej izolatce. Zaproponowano jej napisanie listu z prośbą o akt łaski do prezydenta Bieruta. Dziewczyna odpowiedziała, że „komunistycznego prezydenta, agenta gestapo i NKWD, o nic prosić nie będzie”. Pismo napisał za nią obrońca, ale Bierut z prawa łaski nie skorzystał. W tych godzinach oczekiwania na wykonanie wyroku zezwolono jej na przyjście kapłana z sakramentalną posługą. Był nim ks. Marian Prusak (jeszcze niedawno żył i mieszkał jako emeryt na terenie salezjańskiej parafii w Rumi). Wspominał do końca życia wrażenie, jakie wywarła na nim swoją postawą „Inka”. Biła z niej godność, wiara że robi, tak jak należy, że są wartości, dla których nie tylko warto żyć, ale i warto oddać życie. Dziewczyna zawierzyła Panu Bogu całą swoją historię życia w sakramencie pojednania. Poprosiła też księdza, aby przekazał jej babci, że „zachowała się jak trzeba”. Została rozstrzelana 28 sierpnia 1946 r. Do dzisiaj nie odnaleziono miejsca jej pochówku.

Jeden z historyków IPN – Piotr Szubarczyk, który jest wytrwałym promotorem postaci „Inki” wśród młodzieży, napisał w jednej z publikacji, że „Danka Siedzikówna przezwyciężyła młodość i pragnienie życia po to, by być wierną.” Wierności zasadom wyniesionym z rodzinnego domu, z duchowej szkoły ks. Bosko możemy się od tej młodej dziewczyny wszyscy uczyć. Zwłaszcza w czasach, kiedy wierność chrześcijańskim zasadom i nauce Pana Jezusa jest tak trudna.

ks. Jarosław Wąsowicz SDB


4 komentarze:

  1. W internecie znalazłam tez stronę o "Ince"

    http://www.inka.witryna.info/

    Dziękuję za pięny i wzruszający arykuł!
    Ewka

    OdpowiedzUsuń
  2. Chrystus dał jej siłę przetrwać i zapewne jest już w Jego "mieszkaniu" w Niebie.
    Dzięki Księże Jarku za cudny artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. mam już 54 lata i dopiero teraz odkrywam historię... Boże nasz ależ to wręcz niewiarygodne.... Dzięki za tę lekcję.

    OdpowiedzUsuń
  4. INKA !!! chylę głowe ..ZACHOWAŁAŚ SIĘ JAK TRZEBA !!!............

    OdpowiedzUsuń