To chyba najbardziej znana sentencja z żydowskiego Talmudu. Jest wygrawerowana na medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Medal ten wręczany wraz z okolicznościowym dyplomem został ustanowiony dekretem Knesetu w 1963 r. Jest przyznawany osobom i rodzinom, które z narażeniem własnego życia ratowały Żydów podczas II wojny światowej. Osoba uznana za Sprawiedliwego ma także przywilej wpisania nazwiska na Murze Honorowym w Ogrodzie Sprawiedliwych w Yad Yashem, oraz przysługuje jej prawo do zasadzenia własnego drzewa w parku otaczającym siedzibę instytutu. Jednym z wielu tysięcy Polaków uhonorowanych tym odznaczeniem jest salezjanin ks. Michał Kubacki. Tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata został mu przyznany pośmiertnie w dniu 10 lutego 1997 r., na wniosek ocalonej Haliny Aszkenazy-Engelhard.
Michał Kubacki urodził się 6 września 1898 r. w Biechowie k. Wrześni w rolniczej w wielodzietnej rodzinie Władysława i Marianny z Sybilskich. W roku 1922 Michał wstąpił do nowicjatu salezjańskiego w Kleczy Dolnej i po roku formacji złożył pierwszą profesję zakonna. Święcenia kapłańskie przyjął 19 lipca 1931 r. w Łodzi z rąk ks. bpa Wincentego Tymienieckiego i rozpoczął pracę parafii św. Teresy.
Wybuch II wojny światowej zastał ks. Kubackiego w Warszawie. W l. 1933 –45 pełnił funkcję wikariusza w parafii przy Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa na Pradze. W parafii pełnił także obowiązki kierownika Caritasu oraz jej administratora, w okresie kiedy proboszcz ks. Antoni Hlond (brat Prymasa Polski) ukrywał się przed Niemcami. Ksiądz Kubacki z odwagą brał w tym okresie udział w ratowaniu przed zagładą warszawskich Żydów. W dokumentach archiwalnych zachowały się dwa świadectwa o ocalonych przez niego ludziach.
Pierwszą osobą, której pomógł była ośmioletnia Zosia. To żydowskie dziecko pewnego dnia pojawiło się w kościele, gdzie na kilka dni ukrył ją ks. Michał Kubacki. W tym czasie szukał jakiejś rodziny, która by przyjęła dziecko i nim się zaopiekowała. Znalazł dla niej takich ludzi, ale po kilku dniach dziewczynka znowu wróciła do kościoła. Jej zastępcza rodzina wystraszyła się reakcji sąsiadów. Po kilku dniach ks. Kubacki znalazł dla niej nową rodzinę, która nie bała się otoczyć ją swoją opieką.
Kolejny udokumentowane wydarzenie jest związane z osobą Haliny Aszkenazy-Engelhard. Wraz ze swoją mamą mieszkała na terenie getta warszawskiego, gdzie zarabiały na życie pracą w kuchni oraz użyczając domowego telefonu szmuglerom. W dniu 19 kwietnia 1943 roku na wezwanie Żydowskiego Komitetu Narodowego (ŻKN) w getcie warszawskim wybuchło zbrojne powstanie. Była to próba zbrojnego powstrzymania ostatecznej likwidacji getta podjętej przez Niemców na rozkaz H. Himmlera. Resztka pozostałych w getcie Żydów (około 70 tys. ludzi) miała być deportowana do obozów zagłady i uśmiercona. Dwa tygodnie po wybuchu powstania Halina wraz ze wszystkimi mieszkańcami małej kamienicy przy Franciszkańskiej trafiła na Umschlagplatz. Tam została załadowana do pociągu wiozącego Żydów do obozu koncentracyjnego na Majdanku. W czasie transportu udało jej się wyskoczyć z wagonu wraz z kilkoma innymi młodymi osobami. Pierwszych kilka dni spędziła w noclegowni dla bezdomnych. Następnie zgodnie z radą matki Halina udała się na Pragę do Bazyliki Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Kawęczynskiej 53, gdzie odszukała ks. Michała Kubackiego. Ksiądz przygarnął ją, nakarmił i wystawił metrykę chrztu.
Od tego momentu Haliny Aszkenazy-Engelhard funkcjonowała jako sierota z Płocka pod nazwiskiem Halina Ogonowska. Ks. Kubacki zatrudnił ją w parafialnym Caritasie. Razem z innymi kobietami gotowała tam obiady dla kilkuset osób: okolicznej biedoty i dzieci uczęszczających do szkoły kościelnej. W swojej książce „Pragnęłam żyć” po latach wspominała ks. Kubackiego jako człowieka miłego, wyrozumiałego i opiekuńczego. W jednym z fragmentów pisała: „Ksiądz Kubacki i gosposia okazywali mi niezwykłą serdeczność; największym moim problemem było nieznajomość zasad i dogmatów wiary katolickiej. Postanowiłam uczyć się tego od pierwszego dnia. Życie w tej społeczności bez poznania zasad i praktyk tej religii było rzeczą prawie niemożliwą. Chodziłam codziennie do księdza, który nauczył mnie religii, najważniejszych zasad wiary i modlitw. Był to człowiek szlachetny i uczciwy, szanował moje pochodzenie i do niczego mnie nie zmuszał. Cieszył się jednak moją chęcią poznania wiary, która była dla niego całym życiem”.
Halina Aszkenazy-Engelhard wciąż jednak żyła w strachu. Niezbyt dobrze czuła się wśród pośród pozostałych pracownic, które nie rozumiały jej niechęci do tańców i zabaw. Czuła się bardzo osamotniona. Gdy zostawała sama, wyciągała stare fotografie rodzinne i płakała całe wieczory. Współpracownice z Caritasu zorientowały się z czasem, że jest Żydówką i skarżąc się księdzu, zaradzały jej zwolnienia
Halina postanowiła opuścić parafię. Trafiła do zamożnej pary, gdzie pracowała jako pomoc domowa. Po jakimś czasie i tu zorientowano się, że jest Żydówką. Według wspomnień, pani domu zadręczała ją swoim antysemityzmem a pan domu zażądał od niej, by, za milczenie, została jego kochanką. W lipcu 1944 uciekła od nich i znalazła kryjówkę u dawnych sąsiadów Heni i Tadeusza. Po wybuchu powstania warszawskiego walczyła jako łączniczka w szeregach AK. Po upadku tego wolnościowego zrywu trafiła do obozu w Pruszkowie, skąd została wywieziona do Niemiec. Tam pracowała w berlińskiej fabryce Szwarzkopfa. Po zakończeniu wojny wyjechała do Izraela. Żyje po dziś dzień. Jest przewodnicząca Związku Żydów Warszawskich w Izraelu. Niezapomniana o swoich polskich dobrodziejach. To na jej wniosek ks. Kubacki został włączony w poczet Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Ksiądz Kubacki po wojnie został proboszczem w poniemieckiej parafii w Lubrzy i do końca swojego życia pracował na Ziemiach Odzyskanych. Zmarł 18 lipca 1978 r. i został pochowany na cmentarzu parafialnym Lubrzy.
W dniu 13 listopada 2008 r. Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie salezjanina ks. Michała Kubackiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W imieniu salezjanów odznaczenie odebrał ks. dyrektor Marek Konkol obecny proboszcz parafii w Lubrzy, w której tyle lat posługiwał ks. Kubacki. Do dziś cieszy się pamięcią i szacunkiem swoich parafian.
Przypominamy piękny fragment historii życia ks. Kubackiego nie przypadkowo. Historii o pięknych postawach Polaków wobec ich braci Żydów podczas ostatniej wojny wciąż jest zbyt mało w publikatorach czy szkolnych podręcznikach. Nazwiska tych bohaterskich postaci są często zapomniane. Te braki kładziemy na sercu zwłaszcza krakowskiemu wydawnictwu „Znak”.
ks. Jarosław Wąsowicz SDB
Jako parafianin sw.Teresy w Lodzi , obecnie mieszkaniec USA rowniez przy kosciele polskim sw.Teresy, milo mi czytac o zyciorysie ks. Kubackiego i pozostalych patriotach polskich.
OdpowiedzUsuń